niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 28 "Laxus w roli nauczyciela"

Lucy

Wiedziałam, że nastał już ranek, ale moje powieki odmawiały posłuszeństwa. Chciało mi się spać i nie ma co ukrywać, łóżko było wygodne. Dawno już nie spałam tak długo i tak przyjemnie, lecz nadal coś gryzło moje sumienie. Czy Duchy mi wybaczą? Czy będą bezpieczne? Martwiłam się wszystkim, więc pewnie dlatego zasnęłam dopiero po północy.
Dzień dobry! — ziewnęłam, przeciągając się na łóżku.
Po chwili przetarłam oczy i rozejrzałam się. Nic, a nic nie zmieniło się w moim pokoju, za co byłam bardzo wdzięczna pani Spetto. Już kilka razy dbała o mój pokój, więc powinnam chociaż raz kupić jej coś i należycie podziękować. Szykują się kolejne wydatki, których pewnie nie przeżyję, ale ważne jest też szczęście innych, nie tylko moje.
Wstałam i popędziłam do szafy, a potem, biorąc pierwsze lepsze ubrania, pobiegłam do łazienki, przeskakując meble, jak płotki na zawodach! Nie minęło trzydzieści minut, a już byłam gotowa. Miałam na sobie biało-niebieską koszulkę, niebieską spódniczkę oraz wysokie, wiązane czarne buty. Włosy jedynie rozczesałam, ponieważ dziś nie miałam kompletnie głowy na jakiekolwiek zbędne czynności. Minęły już prawie dwa lata, było ciepłe lato i wiele ciężkich, czy bolesnych wspomnień wciąż zatruwało mi serce. Nie chciałam patrzeć wstecz, nie chciałam widzieć zawiedzionych min. Miałam dość ratunków Natsu, przejętej Wendy oraz upartej jak osioł Erzy! Chciałam walczyć sama tymi rękoma! Lecz pomimo moich najszczerszych chęci, nadal jestem słabym ogniwem, które nie potrafi zapanować nad mocą, którą jej powierzono. Zeref tylko uwolnił ją z pieczęci... z resztą sama musiałam dać sobie radę.
Moje dumanie przerwał donośny stukot do drzwi. Oho! Już przyszli mnie ukrzyżować? A może od razu spalić na stosie? Ponoć płonąca ofiara ściąga większe tłumy, niż zwykłe krzyżowanie, czy ukamieniowanie. (Boziu, Lusia, o czym ty myślisz? ;__; dop.bety)
Lucy, wstawaj! — O cholera. To była Erza. Jak nic pogrzebie mnie żywcem!
Wyskoczyłam z miejsca i pomknęłam do drzwi, które ktoś otworzył z impetem, a mój nos bardzo, ale to bardzo ucierpiał.
Mój Boże, Lucy! Wszystko w porządku?! — Błagam, to tylko złamanie... połowy twarzy! Lepiej wezwijcie karetkę, bo tu zdechnę!
Tak, tak. To moja wina, że od razu ci nie otworzyłam. Coś nie tak? — zapytałam, zbita z pantałyku jej surową miną.
— Laxus na ciebie czeka! Spóźniasz się drugą godzinę! — Wydarła się na mnie i miała rację. Kompletnie o tym zapomniałam, to takie beznadziejne! Wróć. Ja jestem beznadziejna…
— Lucy, znowu odpłynęłaś! — Scarlet pomachała mi przed oczami, a ja już byłam pewna. Pewna śmierci. To był impuls, kiedy prosiłam Laxusa o pomoc, a może sen? A czy to ważne? Jeśli tam nie przybiegnę w ciągu minuty, zostanę zamordowana!
Wszystko okej, kompletnie o tym zapomniałam! Do zobaczenia Erza! — Wyskoczyłam przez okno i czmychnęłam na łąkę niczym gazela, chociaż przypominałam teraz wygłodniałe zwierzę, biegnące na pierwszy posiłek od kilku lat.
Mijałam ludzi, bezdomne psy i przyśpieszałam, byle zdążyć. Niestety, znowu rozmarzyłam się nad przyjemnymi powiewami wiatru. Niebo jak zwykle spowił jasno-niebieski kolor, a żadna chmura nie wtrąciła się, aby zasłonić ogromne słońce.
Ptaki śpiewały, a gwara sprzedających nie irytowała mnie tak bardzo, jak zawsze. Byłam niezwykle spokojna, biegnąc na ścięcie.


Narrator

Jeżeli nie przyjdzie tu w ciągu dwóch minut, kończę tą całą szopkę. — burknął Dreyar, wylegujący się na polanie.
Ogólnie, trening miał mieć miejsce za gildią na ogromnym polu, koło którego zaczynał się jeden z kilku oceanów. Ciemne, ale jakże wysokie pnącza trawy sięgały niemal do kolan.
Przepraszam, za spóźnienie! — Heartfilia ukłoniła się nisko przed obliczem leżącego chłopaka.
Co ty odwalasz, głupia? — prychnął.
— Zniżam się do twojego poziomu. — bąknęła, prostując się i krzyżując ręce na piersiach. Co jak co, ale nie tylko głupota Natsu potrafiła wyprowadzić ją z równowagi. Była to także, upierdliwa wredność ze strony Laxusa, ot co!
— Nie pozwalaj sobie. — Wstał. — Najpierw zawalczymy. Muszę zobaczyć do czego jesteś zdolna. — Uśmiechnął się złośliwie. Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co zwiastuje ten, jakże zawistny, uśmieszek.
Na pewno wygram! — Wola walki, aż w niej płonęła.
To się okaże!
Laxus bardziej zmobilizowany, rzucił się na blondynkę z pięściami. Wiedział, że uda mu się ją pokonać bez problemu. Ale było coś, co go gryzło. Mianowicie – aura, która siedziała w niej głęboko. Była bardziej przerażająca, niż ta Zerefa. Heartfilia skutecznie zablokowała atak i schyliła się, by oddać kilka ciosów w brzuch Smoczego Zabójcy, jednakże, jak się okazało, była zbyt słaba, aby spowodować jakikolwiek ból.
Lax, nie przejmując się kompletnie niczym (bo niby czym by miał?) naładował swoją pięść elektrycznością i wycelował idealnie w brzuch przeciwniczki. Odleciała kawałek do tyłu, łapiąc się za bolące miejsce, zaś „trener” ziewnął, zaczynając się nużyć tym durnym pojedynkiem. Nie miał pojęcia, czego może jej nauczyć, ale chciał spróbować. To mogło być całkiem ciekawe.
Lucy otarła kilka kropli potu z czoła i z impetem rzuciła się na chłopaka, ładując swoją pięść magiczną energią, którą potem wyładowała w ziemię. Zrobił się ogromny krater, przez co straciła już jedną trzecią swojej mocy. Musiała nauczyć się kontrolować tak nadludzką siłę, wiedzieć ile jej użyć, aby zaatakować i – co najważniejsze – jak kontrolować zakazaną moc. A jedyną osobą, która była na tyle blisko i mogła jej w tym pomóc był właśnie najmłodszy Dreyar. Ich magia polegała na sile, szybkości i kontroli.
Co to jest?! — Blondyn w ostatniej chwili uniknął ataku, używając elektryczności do przyspieszenia swoich ruchów. Nigdy nie widział tak destruktywnej mocy przy tak minimalnym wkładzie mocy. Był w szoku.
Heartfilia upadła na kolana, oddychając ciężko, a Laxus właśnie wtedy podszedł do niej i wyciągnął dłoń.
Jakiej magi używasz? To nie jest twoja pierwotna siła. — Był zaintrygowany bardziej, niż zwykle. Dziewczyna chwyciła jego dłoń i wstała, nadal ledwo oddychając.
— Jestem Elementarną Smoczą Zabójczynią. Dowiedziałam się o tym już dużo wcześniej, ale do tej pory nie potrafiłam i nadal nie potrafię jej używać. — Spuściła smętnie głowę.
Opowiedz mi o tym. — palnął prosto z mostu
— O-o czym?! — Zarumieniła się niewiasta.
— O wszystkim, co ma związek z twoją mocą. Skoro tak bardzo chcesz, abym ci pomógł, to muszę najpierw się dowiedzieć wszystkiego. Muszę wiedzieć, aby ci pomóc, rozumiesz? — Lucy skinęła delikatnie głową, zaczynając opowiadać.
Prawie dwa lata temu, kiedy byliśmy na misji podzieleni na dwie grupy, wpadliśmy na Black Blood. Wtedy nie do końca wiedziałam, że każda z tych potyczek doda do naszego życia coś ekstremalnego. Ja zostałam Smoczą Zabójczynią, Mira obudziła swoje drugie oblicze, a Natsu... omal nie zginął. Walczyłam z dziewczyną, która ewidentnie siedziała w mojej głowie, ale nigdy nie dotarłam do tego, jak się tam znalazła. Czy to zdolność czytania w myślach? Nie mam pojęcia. Moc obudziła się we mnie kompletnie znikąd! Ale kiedy spotkałam Zerefa, on otworzył jedną z pieczęci na moim brzuchu i zyskałam nieludzką moc, która jest tak przerażająca że nie potrafię jej kontrolować. — powiedziała wszystko praktycznie na jednym wdechu.
Dreyar ewidentnie nie za wiele z tego wszystkiego zrozumiał. Ale był święcie przekonany, że cała ta historyjka z pieczęcią wiążę się z tą dziwaczną aurą wewnątrz Lucy. Odnosił wrażenie, że Zeref miesza w życiu każdego maga z Fairy Tail na swój sposób. Coś go kusiło, aby dowiedzieć się więcej.
— Jaką pieczęć? Kolejną moc? — Miał zbyt duży mętlik w głowie, aby ogarnąć wszystko, co powiedziała dziewczyna bez jakichkolwiek dodatkowych informacji. Czuł, że zaraz straci przytomność przez nadmiar informacji.
— Tak. Co prawda, zemdlałam i długi czas byłam hospitalizowana, ale po użyciu tej mocy omal nie zabiłam własnego brata, a nawet się nie zmęczyłam. — wymruczała, niemalże niesłyszalnie.
Tak na prawdę nigdy by nie pomyślała, że wygada się ze wszystkiego tak wielkiemu arogantowi i dupkowi, jakim jest Laxus Dreyar.


~♥-♥~

W tym samym czasie, niespodziewani goście nawiedzili gildię Lamia Scale, niszcząc ją z przerażającą łatwością. Nie było Jury, ani ich mistrzyni, więc gildia została dosłownie zrównana z ziemią. Zginęło dość wielu magów, przygniecionych przez szczątki budowli, nawet Tobiemu nie udało się uciec. Jedną z ocalałych była Sheria. która starała się odnaleźć Lyona wzrokiem. Niestety, przeciwnik, który ich zaatakował nie należał do łatwych. Był ciężkim orzechem do zgryzienia, a z taką maluśką ilością ludzi byli bardzo łatwi do pokonania.
— Dlaczego wszystkie legalne gildie muszą być takie słabiutkie? — pisnęła wysoka, blondwłosa kobieta.
Jej blada cera idealnie komponowała się z czekoladowymi oczami, na dodatek kruczy płaszcz i kilka złotych bransoletek sprawiały, że wyglądała podobnie do średniowiecznych wiedźm. Ciężko było zauważyć cokolwiek w dymie unoszącym się na dość sporą wysokość, ale to nic dla uzdolnionych magów.
Vastia znalazł się po kilku minutach, kiedy to używając magi stworzył dwa ogromne lodowe smoki. Niestety, tak jak się spodziewał zostały natychmiast zniszczone. Elektryczność wręcz wirowała koło ciała kobiety, ewidentnie znudzonej taką nieemocjonującą bitwą.
— Kim jesteście?! — pisnęła Sheria, starając się powstrzymać łzy. Bądź, co bądź była bardzo wrażliwą dziewczynką.
— Nie jesteś warta zdobycia tej informacji. — odrzekła beznamiętnie kobieta.
— Sheria, uważaj! — Lyon był szybki. Poczuł nagły przypływ mocy i odepchnął dziewczynę w bok, samemu otrzymując potężnym ładunkiem elektrycznym.
— Lyon! — Krzyknęła różowowłosa, próbując mu pomóc. Niestety oberwał dość mocno i nie był w stanie się ruszać.
Dla dziewczyny był to najgorszy koszmar. Wszyscy ginęli na jej oczach, najlepsi przyjaciele nie byli w stanie jej pomóc i stanąć w obronie gildii. Była przerażona, ale jakże zdeterminowana aby pokonać przeciwników nawet, jeżeli będzie musiała zrobić to sama.
— Ty... — Podniosła się, lekko kołysząc. — Pożałujesz tego! — wycedziła przez zęby. Nie lubiła nikogo krzywdzić, dla niej walka była zwykłą zabawą, w której nikt nie umiera. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jak okropnym położeniu się znajduje.
— Black Blood. — powiedziała nagle blondwłosa, zdejmując płaszcz. Najwyraźniej oczekiwała dobrego pojedynku, w którym dość mocno się zmęczy. 

~♥-♥~


Ryk Elementarnego Smoka! — Z ust blondynki wydobył się tylko marny kawałek złotej poświaty.
— Spróbuj uwolnić tą swoją „zakazaną siłę”, jak to nazwałaś. — Laxus spokojnie stał naprzeciwko dziewczyny, starając się rozgryźć, jak ułatwić jej zadanie. Wiedział, że jedną z jej zapór jest strach przed nieznanym, strach przed porażką… 
— Staram się, ale nie mogę! — pisnęła, próbując zebrać raz jeszcze magiczną moc, której już niewiele pozostało.
— Ograniczasz sama siebie i dobrze o tym wiesz. — westchnął.


~***~

Zmęczyłam się potwornie q_q Padłam na zawał przy ostatnich linijkach z braku weny, dosłownie!
Tak bardzo chciałam go dla was nastrugać, ale wyszedł TAK BARDZO KRÓTKI...
Itachi: Przestań narzekać. Napisałaś go powinnaś się cieszyć.
I ja się mam z tego może cieszyć? 
Itachi: A i owszem. Powinnaś być z siebie dumna, a nie tylko narzekasz.
Jesteś upierdliwy q_q
Itachi: A ty jesteś małym wrzodem na dupie. Teraz spadaj pisać kolejny!
A-ale q_q
Itachi: Bez gadania! >,<
~ A więc, moje myśki wybaczcie mi ten rozdział. Ostatnio brak mi pomysłów, do jakiejś dobrej walki mimo że wszystkie 100 rozdziałów mam już zaplanowane od A do Z. Możecie mnie skatować.
Sasori: Z chęcią się przyłączę.
DANNA! >,<
Deidara: Katsu!
Pozdrawiam, Uchiha Hinata.

5 komentarzy:

  1. Wydaje mi się że jeszcze nie komentowałam twojego bloga, a przeczytałam wszyściutkie rozdziały :D Postanowiłam skomentować, bo patrze i oczom nie wierze, że pod tym rozdziałem brak komentarzy ;)
    Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba :3 Szczególnie Laxus w roli nauczyciela xD Ogólnie lubie wszystkie opowiadanka z Zerefem <3 I z Lucyną, którą da się przeżyć XD Czasami mnie strasznie denerwuje jak ktoś ją kreuje na mega słabą, co nic sama nie może zrobić.
    Wracając do rozdziału oby Lyonowi oraz Sherii i ogólnie całej gildii nic się nie stało. Black Blood jest dość silne, ale oni muszą przeżyć!
    Na koniec mam wielką nadzieje, że coś pobudzi Lucy i przebudzi ona swoją moc ;)
    Od teraz postaram się komentować na bieżąco :P
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy pojawi sie nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za 6 dni. Każdy rozdział będzie co miesiąc dwudziestego dnia. Czasem mogą być opóźnienia, ze względu na brak jakiejkolwiek weny.

      Usuń
  3. Super rozdzialik ;)
    Życze weny!!

    OdpowiedzUsuń

Proszę o zostawienie chociaż małego komentarza.
Dla Ciebie to zaledwie minutka, dla mnie to sprawdzenie czy moja praca nie idzie na marne. Lubię czytać wasze opinie nawet jeśli czasem mieszają mnie jako autorkę z błotem. Onegai :)

Szablon wykonała Domi L