Lucy
Wiedziałam,
że nastał już ranek, ale moje powieki odmawiały posłuszeństwa.
Chciało mi się spać i nie ma co ukrywać, łóżko było wygodne.
Dawno już nie spałam tak długo i tak przyjemnie, lecz nadal coś
gryzło moje sumienie. Czy
Duchy mi wybaczą? Czy będą bezpieczne? Martwiłam się wszystkim,
więc pewnie dlatego zasnęłam dopiero po północy.
— Dzień
dobry! — ziewnęłam, przeciągając się na łóżku.
Po
chwili przetarłam oczy i rozejrzałam się. Nic, a nic nie zmieniło
się w moim pokoju, za co byłam bardzo wdzięczna pani Spetto.
Już kilka razy dbała o mój
pokój, więc powinnam chociaż raz kupić jej coś i należycie
podziękować. Szykują się kolejne wydatki, których pewnie nie
przeżyję, ale ważne jest też szczęście innych, nie tylko moje.
Wstałam
i popędziłam do szafy, a potem, biorąc pierwsze lepsze ubrania,
pobiegłam do łazienki, przeskakując meble, jak płotki na
zawodach! Nie minęło
trzydzieści minut, a już byłam gotowa. Miałam na sobie
biało-niebieską koszulkę, niebieską spódniczkę oraz wysokie,
wiązane czarne buty. Włosy jedynie rozczesałam, ponieważ dziś
nie miałam kompletnie głowy na jakiekolwiek zbędne czynności.
Minęły już prawie dwa lata,
było ciepłe lato i wiele ciężkich, czy bolesnych wspomnień wciąż
zatruwało mi serce. Nie chciałam patrzeć wstecz, nie chciałam
widzieć zawiedzionych min. Miałam
dość ratunków Natsu, przejętej Wendy oraz upartej jak osioł
Erzy! Chciałam walczyć sama tymi rękoma! Lecz pomimo moich
najszczerszych chęci, nadal jestem słabym ogniwem, które nie
potrafi zapanować nad mocą, którą jej powierzono. Zeref tylko
uwolnił ją z pieczęci... z resztą sama musiałam dać sobie radę.
Moje
dumanie przerwał donośny stukot do drzwi. Oho! Już przyszli mnie
ukrzyżować? A może od razu spalić na stosie? Ponoć płonąca
ofiara ściąga większe tłumy, niż zwykłe krzyżowanie, czy
ukamieniowanie. (Boziu, Lusia, o czym ty myślisz? ;__; dop.bety)
— Lucy,
wstawaj! — O cholera. To była Erza. Jak nic pogrzebie mnie żywcem!
Wyskoczyłam
z miejsca i pomknęłam do drzwi, które ktoś otworzył z impetem, a
mój nos bardzo,
ale to bardzo
ucierpiał.
—
Mój Boże, Lucy! Wszystko w porządku?! — Błagam, to tylko
złamanie... połowy twarzy! Lepiej wezwijcie karetkę, bo tu
zdechnę!
—
Tak, tak. To moja wina, że od razu ci nie otworzyłam. Coś nie tak?
— zapytałam, zbita z pantałyku jej surową miną.
—
Laxus na ciebie czeka! Spóźniasz się drugą godzinę! — Wydarła
się na mnie i miała rację. Kompletnie o tym zapomniałam, to takie
beznadziejne! Wróć. Ja jestem beznadziejna…
—
Lucy, znowu odpłynęłaś! — Scarlet pomachała mi przed oczami, a
ja już byłam pewna. Pewna śmierci. To był impuls, kiedy prosiłam
Laxusa o pomoc, a może sen? A czy to ważne? Jeśli tam nie
przybiegnę w ciągu minuty, zostanę zamordowana!
— Wszystko
okej, kompletnie o tym zapomniałam! Do zobaczenia Erza! —
Wyskoczyłam przez okno i czmychnęłam na łąkę niczym gazela,
chociaż przypominałam teraz wygłodniałe zwierzę, biegnące na
pierwszy posiłek od kilku lat.
Mijałam
ludzi, bezdomne psy i przyśpieszałam, byle zdążyć. Niestety,
znowu rozmarzyłam się nad przyjemnymi powiewami wiatru.
Niebo jak zwykle spowił
jasno-niebieski kolor, a żadna chmura nie wtrąciła się, aby
zasłonić ogromne słońce.
Ptaki
śpiewały, a gwara sprzedających nie irytowała mnie tak bardzo,
jak zawsze. Byłam niezwykle spokojna, biegnąc na ścięcie.
Narrator
— Jeżeli
nie przyjdzie tu w ciągu dwóch minut, kończę tą całą szopkę.
— burknął Dreyar, wylegujący się na polanie.
Ogólnie,
trening miał mieć miejsce za gildią na ogromnym polu, koło
którego zaczynał się jeden z kilku oceanów. Ciemne, ale jakże
wysokie pnącza trawy sięgały niemal do kolan.
—
Przepraszam, za spóźnienie! — Heartfilia ukłoniła się nisko
przed obliczem leżącego chłopaka.
—
Co ty odwalasz, głupia? — prychnął.
—
Zniżam się do twojego poziomu. — bąknęła, prostując się i
krzyżując ręce na piersiach. Co jak co, ale nie tylko głupota
Natsu potrafiła wyprowadzić ją z równowagi. Była to także,
upierdliwa wredność ze strony Laxusa, ot co!
—
Nie pozwalaj sobie. — Wstał. — Najpierw zawalczymy. Muszę
zobaczyć do czego jesteś zdolna. — Uśmiechnął się złośliwie.
Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co zwiastuje ten, jakże
zawistny, uśmieszek.
—
Na pewno wygram! — Wola walki, aż w niej płonęła.
—
To się okaże!
Laxus
bardziej zmobilizowany, rzucił się na blondynkę z pięściami.
Wiedział, że uda mu się ją pokonać bez problemu. Ale było coś,
co go gryzło. Mianowicie – aura, która siedziała w niej głęboko.
Była bardziej przerażająca, niż ta Zerefa.
Heartfilia skutecznie zablokowała
atak i schyliła się, by oddać kilka ciosów w brzuch Smoczego
Zabójcy, jednakże, jak się okazało, była zbyt słaba, aby
spowodować jakikolwiek ból.
Lax,
nie przejmując się kompletnie niczym (bo niby czym by miał?)
naładował swoją pięść elektrycznością i wycelował idealnie w
brzuch przeciwniczki. Odleciała
kawałek do tyłu, łapiąc się za bolące miejsce, zaś „trener”
ziewnął, zaczynając się nużyć tym durnym pojedynkiem. Nie miał
pojęcia, czego może jej nauczyć, ale chciał spróbować.
To mogło być całkiem ciekawe.
Lucy
otarła kilka kropli potu z czoła i z impetem rzuciła się na
chłopaka, ładując swoją pięść magiczną energią, którą
potem wyładowała w ziemię. Zrobił się ogromny krater, przez co
straciła już jedną trzecią swojej mocy. Musiała nauczyć się
kontrolować tak nadludzką siłę, wiedzieć ile jej użyć, aby
zaatakować i – co najważniejsze – jak kontrolować zakazaną
moc. A jedyną osobą, która była na tyle blisko i mogła jej w tym
pomóc był właśnie najmłodszy Dreyar. Ich magia polegała na
sile, szybkości i kontroli.
—
Co to jest?! — Blondyn w ostatniej chwili uniknął ataku, używając
elektryczności do przyspieszenia swoich ruchów. Nigdy nie widział
tak destruktywnej mocy przy tak minimalnym wkładzie mocy. Był w
szoku.
Heartfilia
upadła na kolana, oddychając ciężko, a Laxus właśnie wtedy
podszedł do niej i wyciągnął dłoń.
—
Jakiej magi używasz? To nie jest twoja pierwotna siła. — Był
zaintrygowany bardziej, niż zwykle. Dziewczyna chwyciła jego dłoń
i wstała, nadal ledwo oddychając.
—
Jestem Elementarną Smoczą Zabójczynią. Dowiedziałam się o tym
już dużo wcześniej, ale do tej pory nie potrafiłam i nadal nie
potrafię jej używać. — Spuściła smętnie głowę.
—
Opowiedz mi o tym. — palnął prosto z mostu
—
O-o czym?! — Zarumieniła się niewiasta.
—
O wszystkim, co ma związek z twoją mocą. Skoro tak bardzo chcesz,
abym ci pomógł, to muszę najpierw się dowiedzieć wszystkiego.
Muszę wiedzieć, aby ci pomóc, rozumiesz? — Lucy skinęła
delikatnie głową, zaczynając opowiadać.
—
Prawie dwa lata temu, kiedy byliśmy na misji podzieleni na dwie
grupy, wpadliśmy na Black Blood. Wtedy nie do końca wiedziałam, że
każda z tych potyczek doda do naszego życia coś ekstremalnego. Ja
zostałam Smoczą Zabójczynią, Mira obudziła swoje drugie oblicze,
a Natsu... omal nie zginął. Walczyłam z dziewczyną, która
ewidentnie siedziała w mojej głowie, ale nigdy nie dotarłam do
tego, jak się tam znalazła. Czy to zdolność czytania w myślach?
Nie mam pojęcia. Moc obudziła się we mnie kompletnie znikąd! Ale
kiedy spotkałam Zerefa, on otworzył jedną z pieczęci na moim
brzuchu i zyskałam nieludzką moc, która jest tak przerażająca że
nie potrafię jej kontrolować. — powiedziała wszystko praktycznie
na jednym wdechu.
Dreyar
ewidentnie nie za wiele z tego wszystkiego zrozumiał. Ale był
święcie przekonany, że cała ta historyjka z pieczęcią wiążę
się z tą dziwaczną aurą wewnątrz Lucy. Odnosił wrażenie, że
Zeref miesza w życiu każdego maga z Fairy Tail na swój sposób.
Coś go kusiło, aby dowiedzieć się więcej.
—
Jaką pieczęć? Kolejną moc? — Miał zbyt duży mętlik w głowie,
aby ogarnąć wszystko, co powiedziała dziewczyna bez jakichkolwiek
dodatkowych informacji. Czuł, że zaraz straci przytomność przez
nadmiar informacji.
—
Tak. Co prawda, zemdlałam i długi czas byłam hospitalizowana, ale
po użyciu tej mocy omal nie zabiłam własnego brata, a nawet się
nie zmęczyłam. — wymruczała, niemalże niesłyszalnie.
Tak
na prawdę nigdy by nie pomyślała, że wygada się ze wszystkiego
tak wielkiemu arogantowi i dupkowi, jakim jest Laxus Dreyar.
~♥-♥~
W
tym samym czasie, niespodziewani goście nawiedzili gildię Lamia
Scale, niszcząc ją z przerażającą łatwością. Nie było Jury,
ani ich mistrzyni, więc gildia została dosłownie zrównana z
ziemią. Zginęło dość wielu magów, przygniecionych przez
szczątki budowli, nawet Tobiemu nie udało się uciec. Jedną z
ocalałych była Sheria. która starała się odnaleźć Lyona
wzrokiem. Niestety, przeciwnik, który ich zaatakował nie
należał do łatwych. Był ciężkim orzechem do zgryzienia, a z
taką maluśką ilością ludzi byli bardzo łatwi do pokonania.
—
Dlaczego wszystkie legalne gildie muszą być takie słabiutkie? —
pisnęła wysoka, blondwłosa kobieta.
Jej
blada cera idealnie komponowała się z czekoladowymi oczami, na
dodatek kruczy płaszcz i kilka złotych bransoletek sprawiały, że
wyglądała podobnie do średniowiecznych wiedźm. Ciężko było
zauważyć cokolwiek w dymie unoszącym się na dość sporą
wysokość, ale to nic dla uzdolnionych magów.
Vastia
znalazł się po kilku minutach, kiedy to używając magi stworzył
dwa ogromne lodowe smoki. Niestety, tak jak się spodziewał zostały
natychmiast zniszczone. Elektryczność wręcz wirowała koło ciała
kobiety, ewidentnie znudzonej taką nieemocjonującą bitwą.
—
Kim jesteście?! — pisnęła Sheria, starając się powstrzymać
łzy. Bądź, co bądź była bardzo wrażliwą dziewczynką.
—
Nie jesteś warta zdobycia tej informacji. — odrzekła beznamiętnie
kobieta.
—
Sheria, uważaj! — Lyon był szybki. Poczuł nagły przypływ mocy
i odepchnął dziewczynę w bok, samemu otrzymując potężnym
ładunkiem elektrycznym.
—
Lyon! — Krzyknęła różowowłosa, próbując mu pomóc. Niestety
oberwał dość mocno i nie był w stanie się ruszać.
Dla
dziewczyny był to najgorszy koszmar. Wszyscy ginęli na jej oczach,
najlepsi przyjaciele nie byli w stanie jej pomóc i stanąć w
obronie gildii. Była przerażona, ale jakże zdeterminowana aby
pokonać przeciwników nawet, jeżeli będzie musiała zrobić to
sama.
—
Ty... — Podniosła się, lekko kołysząc. — Pożałujesz tego! —
wycedziła przez zęby. Nie lubiła nikogo krzywdzić, dla niej walka
była zwykłą zabawą, w której nikt nie umiera. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę, w jak okropnym położeniu się znajduje.
—
Black Blood. — powiedziała nagle blondwłosa, zdejmując płaszcz.
Najwyraźniej oczekiwała dobrego pojedynku, w którym dość mocno
się zmęczy.
~♥-♥~
—
Ryk
Elementarnego Smoka! — Z ust blondynki wydobył się tylko marny
kawałek złotej poświaty.
—
Spróbuj uwolnić tą swoją „zakazaną siłę”, jak to nazwałaś.
— Laxus spokojnie stał naprzeciwko dziewczyny, starając się
rozgryźć, jak ułatwić jej zadanie. Wiedział, że jedną z jej
zapór jest strach przed nieznanym, strach przed porażką…
—
Staram się, ale nie mogę! — pisnęła, próbując zebrać raz
jeszcze magiczną moc, której już niewiele pozostało.
—
Ograniczasz sama siebie i dobrze o tym wiesz. — westchnął.
~***~
Tak bardzo chciałam go dla was nastrugać, ale wyszedł TAK BARDZO KRÓTKI...
Itachi: Przestań narzekać. Napisałaś go powinnaś się cieszyć.
I ja się mam z tego może cieszyć?
Itachi: A i owszem. Powinnaś być z siebie dumna, a nie tylko narzekasz.
Jesteś upierdliwy q_q
Itachi: A ty jesteś małym wrzodem na dupie. Teraz spadaj pisać kolejny!
A-ale q_q
Itachi: Bez gadania! >,<
~ A więc, moje myśki wybaczcie mi ten rozdział. Ostatnio brak mi pomysłów, do jakiejś dobrej walki mimo że wszystkie 100 rozdziałów mam już zaplanowane od A do Z. Możecie mnie skatować.
Sasori: Z chęcią się przyłączę.
DANNA! >,<
Deidara: Katsu!
Pozdrawiam, Uchiha Hinata.
Wydaje mi się że jeszcze nie komentowałam twojego bloga, a przeczytałam wszyściutkie rozdziały :D Postanowiłam skomentować, bo patrze i oczom nie wierze, że pod tym rozdziałem brak komentarzy ;)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie bardzo mi się podoba :3 Szczególnie Laxus w roli nauczyciela xD Ogólnie lubie wszystkie opowiadanka z Zerefem <3 I z Lucyną, którą da się przeżyć XD Czasami mnie strasznie denerwuje jak ktoś ją kreuje na mega słabą, co nic sama nie może zrobić.
Wracając do rozdziału oby Lyonowi oraz Sherii i ogólnie całej gildii nic się nie stało. Black Blood jest dość silne, ale oni muszą przeżyć!
Na koniec mam wielką nadzieje, że coś pobudzi Lucy i przebudzi ona swoją moc ;)
Od teraz postaram się komentować na bieżąco :P
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :3
Kiedy pojawi sie nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuńZa 6 dni. Każdy rozdział będzie co miesiąc dwudziestego dnia. Czasem mogą być opóźnienia, ze względu na brak jakiejkolwiek weny.
UsuńSuper rozdzialik ;)
OdpowiedzUsuńŻycze weny!!
Kiedy bedzie nastepny rozdzial?
OdpowiedzUsuń