czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 27 "Wybór"

Dedykuję ten rozdział: Shōri oraz Domi L :D


Po spokojniej 15 minutowej wędrówce, Juvia nagle jakby nieobecna zapytała: -Dlaczego tak właściwie wracamy? Juvia myślała, że musimy odnaleźć panią Yukino. -Wyrwało jej się, więc rumiana jak tyłek pawiana zakryła swe usta i spuściła głowę.
Mimo, że chwilę temu skończyli rozmawiać o nagłym wypadku z kluczykiem, to Lockser nadal nie wiedziała co się stało. Była aż tak zamyślona.
Wodząc myślami o półnagim Grayu, straciła możliwość dowiedzenia się czegoś ważnego.
-Juvia san, źle się pani czuje? -Spytała troskliwie Wendy będąc w gotowości do pomocy, ale ta tylko machnęła ręką uśmiechając się perliście.
-To nic takiego, Juvia się zamyśliła. -Lisanna do tej pory nawijała jak katarynka, ale bezuczuciowe zachowanie Dragneela zupełnie usunęło cały zapał do konwersacji.
Jedyną osobą, która jej słuchała była Marvell ponieważ Juvia zajęła się udawanym myśleniem, a Natsu włączył tryb "nic nie słyszę, możesz się zamknąć".
-Natsu wiem, że Lucy i ten kluczyk są dla ciebie ważne ale proszę przestań zgrywać bezuczuciowego chama i bohatera tragedii! Mógłbyś chociaż raz się odezwać. -Parsknęła tak głośno, że wszyscy prócz Dragneela zatrzymali się. Wiedziała, że przegięła. Dreszcz przerażenia dał jej w kość kiedy chłopak zatrzymał się i raczył na nią spojrzeć.
  -Skoro jestem bezuczuciowym chamem to dlaczego czuję coś do Lucy? Ponoć nie mam uczuć, a z tego co wiem chęć pomocy, troska, miłość i przyjaźń są uczuciami. Zastanów się nad tym co mówisz. -Całkowicie ją skompromitował. Olał ją totalnie i ruszył cztery litery, aby wrócić do gildii. Jego zimne zachowanie jeszcze bardziej przeraziło i zbiło z tropu towarzyszy.
Nigdy wcześniej nie był aż taki bezuczuciowy i opryskliwy, nawet kiedy Lucy została u ojca i siostry. Nigdy.
Dalsza część wędrówki minęła spokojnie, Juvia i Wendy znalazły wspólny temat do rozmowy, a Lisanna szła struchlała za różowo-włosym myśląc jak go tu przeprosić.

Tymczasem drużyna Erzy zdążyła już wrócić do gildii, na co przyjaciele bardzo ciepło ich powitali.
Nie obyło się bez obijania kufli z piwem, bez latających krzeseł i stołów, oraz innych rzeczy które nie powinny były nigdy wznieść się w przestworza.
Krzyki w Fairy Tail stanowiły nieodłączny element dobrej zabawy, było to widać na pierwszy rzut oka. Shori zrobiło się bardzo miło, kiedy Levy zaproponowała jej pogawędkę. Lubiła ludzi i bardzo szybko się do nich przywiązywała pomimo bolesnych wspomnień z przed lat.
-A więc, masz już kogoś na oczku Shori-chan? -Uśmiechnęła się podstępnie McGardeen licząc na długą historię miłosną. Wiele przygód, romantyczne spacery przez most, wspólne kąpiele w oceanie, to było coś co lubiła słuchać. Lecz niestety historia ta, miała bardzo przykre zakończenie.
-Mój ukochany nie żyje, a ja nadal nie mogę się po tym pozbierać. -Wspomnienia, które chodziły za Hamamyą, poszerzyły swe granice i znów otuliły ją uściskiem pełnym bólu.
Niebiesko-włosa posmutniała i przeprosiła za swoją niesubordynację. Nie lubiła pakować się ludziom dożycia, ale w swataniu była równie dobra jak Mirajane.
    -Mam jedno pytanie, Shori. -Dosiadła się Erza delektując się kawałkiem truskawkowego ciasta, spoczywającego na małym porcelanowym talerzyku.
  -A więc pytaj, jestem otwarta na wszystko! -Uśmiechnęła się słodko, jak jeszcze nigdy wcześniej. Chciała zamaskować wewnętrzny smutek i ból powracających wspomnień, które ciągnęły się za nią spory szmat czasu.
-Pytałaś nas o cel. Gdybyśmy powiedzieli, że go nie mamy czy też nie związany z Gildią Demonów, to przyłączyłabyś się do nas? Czy masz jakieś porachunki z Black Bloodk? -westchnęła wiercąc dziewczynie dziurę w czole, co było zdecydowanie niekomfortowe dla Shori.
    -Wiesz, nie jestem z natury osobą ciekawską, ale twoja sprawa...
-Mamy wspólny cel. W Black Blood jest ktoś kogo muszę pokonać za wszelką cenę i tyle. -Dziewczyna jakby posmutniała. Nie lubiła kiedy ktoś dopytuje ją o sprawy związane z przeszłością, ale wie że nie ma odwrotu. W końcu teraz jest w gildii, ma dom i przyjaciółkę którą poznała całkiem nie dawno. Postanowiła szczegółowo odpowiadać na zadane pytania.
-Opowiem wszystko, ponieważ domyślam się, że walcząc z Black Blood będziecie potrzebowali ich słabych punktów, liczebności i innych przydatnych informacji. Ale ostrzegam, nie wiem zbyt wiele na ich temat. -Powiedziała wymijająco. Levy postanowiła zostawić Erzę i Shori same, tak aby mogły się lepiej dogadać. Podeszła do Naomi, z którą natychmiastowo zaczęła pogawędkę.
-Wiesz ja chyba jednak wolę kruczo-włosych... Nie chciałabym blondyna, sama rozumiesz. Chodzisz z kimś po mieście, i odczuwasz dziwne wrażenie jakbyś przytulała się do faceta żółtka. -Westchnęła poirytowana McGardeen.
-Dla mnie lepsi są biało-włosi. Jakiś nienaturalny kolor, oh tak to jest to! -Rozmarzyła się Dragneel.
-O nas rozmawiacie? -Niespodziewanie Gajeel i Rou, stanęli przed czerwonymi jak jabłka, dziewczynami.
    -O was? W życiu! Nie jesteście nawet przystojni! -Mimo, że ciężko było to powiedzieć w stosunku do RedFoxa, Levy przełamała swoją silną wolę i powiedziała aby dogryźć chłopakowi.
    -Wasze pomidorowe twarze mówią same za siebie. -Wtrącił się Shunmuki.
-A weź się ucisz! -Naomi rzuciła pustą miską w twarz biało-włosego i cała napuszona, wyruszyła do domu.
-Tej co?
    -Widać, tak na nią działasz. -Zachichotała McGardeen, ale kiedy do jej mózgu doszło zdanie które właśnie wypowiedziała, prawie wybuchła z czerwoności. Zamiast omdlenia, po prostu wstała i wymyśliła krótką wymówkę, tylko po to aby uciec jak najdalej od nękających ją myśli.
    Ogółem, atmosfera w gildii uległa zmianie. Wszyscy żyli swoim życiem i imprezowali, jak zawsze. Zapach piwa oraz spoconych męskich klat, wisiał w powietrzu. Gray i Gajeel po krótce posprzeczali się o drobnostkę i zaczęli się bić, na początku nie używając magi.
Lecz kiedy przypadkowo Fullbuster zamroził ciasto Scarlet, wszystko ucichło. Czerwono-włosa wstała i przepraszając nową przyjaciółkę, wydała solidny wyrok na dwóch zawadiasków.

    W pewnym momencie do gildii weszła druga grupa, która najwyraźniej nie miała dobrych wieści. Mimo tego, przyjaciele mówili uroczyście jak to znaleźli Maginię Gwiezdnych Duchów, która zgodziła się pomóc.
  -Erza, to już nie będzie potrzebne. -Zwróciła się Lisanna podając jej złamany kluczyk.
-Nie da się go skleić? -Dopytał poobijany Gray, lecz od razu został odwieziony od tej myśli.
  -Ten zapach. -Oczy Dragneela szybko się powiększyły, a nos szukał mocniejszego dowodu na istnienie znajomego zapachu. Chłopak wyrwał się z uścisku Juvii i wyleciał z gildii prosto do mieszkanka Lucy. Mimo, że to był głupi pomysł jego szósty zmysł nakazał biec mu w znajome miejsce. -Przecież, zapach Luce jest tam cały czas. -Skarcił się w myślach.
Dziewczyna przebywała tam tak długo, że jej woń nie zniknie przez najbliższe lata! Dziewczyna przebywała tam tak długo, że jej woń nie zniknie przez najbliższe lata! Ale Natsu poczuł coś... niezwykłego? Jakby te same perfumy, o zupełnie innym zapachu. Dragneel biegł przed siebie mijając ludzi, którzy ewidentnie przestraszyli się, powrotu zbuntowanego nastolatka. W ciągu kilku chwil przebiegł przez most, minął panią Spetto aż trafił pod drzwi domu Heartfili.
--Lucy! --Zapukał, lecz nikt się nie odzywał. Kolejnym marnym skutkiem okazało się próbowanie otworzenia drzwi. Oczywiście, Natsu jak to Natsu wziął sprawy w swoje ręce i wyważył drzwi kopnięciem. Wbiegł do salonu jak struś pędziwiatr i rozejrzał się po bokach, jakby szukał jedzenia. Lucy siedziała na łóżku zasłaniając oczy rękoma, każdy normalny zdałby sobie sprawę że właśnie roni łzy, ale to był w końcu Natsu. --Lucy, wszystko gra?! --Zaniepokoił się cichymi jęknięciami z jej strony. Jego słuch był w końcu 1000 razy mocniejszy niż człowieka, więc to logiczne że słyszał praktycznie wszystko.
--Natsu? --Spojrzała na niego zapłakanymi oczami, by po chwili podbiec i wtulić się w jego tors. Oboje momentalnie stali się pomidorami, ale to nie było teraz ważne.
Musiało minąć kilka dobrych dni, aby wszystko wróciło do normalności. Lucy poznała Shori, przywitała się z Rou i przeprosiła za swoje zachowanie (chodzi o to pobicie, normalnie pamięć jak słoń!). Tymczasem wszyscy w gildii bardzo dobrze się bawili, tylko nie Lucy która miała poważny dylemat. Nie dość, że nasłuchała się wielu przykrych części od swojej matki to na dodatek jej klucze przestały działać. Kiedy udało jej się wrócić, straciła moc Magini Gwiezdnych Duchów.
Bardzo chciała znowu walczyć u boku swych przyjaciół, ale wiedziała że to nie jest możliwe. Erza dobrze wiedziała, że z Lucy dzieje się coś niedobrego ale nie pytała. Nie chciała zagłębiać się w jej smutki, mimo swojej żelaznej zasady „Zwierz mi się, a ja ci pomogę. Przyjaciele muszą sobie pomagać”. Tym razem, ta zasada nie miała znaczenia, a dziewczyna coraz bardziej zagłębiała się w rozpaczy. W końcu, pełna zapału podeszła do Laxusa który właśnie popijał sake przy barze.
--Laxus! Trenuj mnie! --Jej entuzjazm i chęć do walki wręcz płonęła! Dreyar spojrzał na dziewczynę wątłym wzrokiem. W gildii zapadła cisza, nawet Natsu patrzył na to wyziewając ducha. No bo kto by się spodziewał, że blondynka tak od razu zaczepi wrednego Laxa i poprosi.. nie, wymusi na nim trenowanie!
--Zdajesz sobie sprawę z tego co wygadujesz? --Odchrząknął.
--Lucy, zwariowałaś?! --Obudziła się Erza próbując przemówić dziewczynie do rozsądku.
--Nie zwariowałam, tylko proszę o pomoc. Czy to tak wiele? --Burknęła, obrażona.
--Nie mamy podobnej magi ani siły. Odbiło ci?
--Jesteśmy Smoczymi Zabójcami i to powinno wystarczyć! --Naburmuszyła policzki, walcząc o swoje. Co prawda, mieli więcej ze sobą wspólnego niż im się wydawało.
--Nie. --Odpowiedział.
--Będę cię męczyć dopóki się nie zgodzisz! -Tupnęła nogą.
--Nawet jeśli będziesz błagała do końca życia, to nigdy się nie zgodzę! --Żyłka na jego czole, zaczęła momentalnie pulsować, a to już nie były żarty. Nieustępliwość Heartfili tylko pogarszała sytuację.
--Zgodzisz i ja ci to gwarantuję! --Wyglądali wręcz przekomicznie, jak rodzeństwo. Lucy wcielała się w rolę młodszej, chętnej przygód siostrzyczki, a Laxus w starszego stanowczego brata.
--Lucy, odbiło ci? Ten bufon nigdy się nie zgodzi. --Wtrącił się Natsu. --Patrz na te mięśnie! Nic tam nie ma! Są napompowane powietrzem i tyle. Już wiadomo dlaczego nie chce się zgodzić, jest zbyt słaby. --Wyśmiał go Dragneel ściskając muskuły chłopaka. Gray uderzył się otwartą dłonią w czoło i przeklął pod nosem. --Ten idiota nigdy się nie nauczy. --Siła dla Dreyara i ukazanie tego wszystkim, było najważniejszymi rzeczami w jego życiu.
--Coś ty powiedział, płomyku bez krzty mięśni?! --Odwrócił się i wybił chłopaka prosto w powietrze. Lucy zaśmiała się, ale postanowiła że nie będzie przestawała w prośbach.
--Laxus proszę, chcę się poprawić. Nauczyć jak dobrze walczyć! Nie mogę już stać u boku moich duchów... więc chcę pokazać, że nadal nadaję się na dobrego maga! Proszę! --O mało nie wybuchła płaczem. Nawet nie przypuszczała, że wygada to wszystko i to Laxusowi!
--W piątek, za gildią. --Dreyar wstał i poklepał blondynkę po głowie, po czym wyszedł z gildii zabierając ze sobą pierwszą, lepszą kartkę z misją.
--Udało ci się Lucy! Zgodził się! --Wykrzyknęła radośnie Mirajane, nie spodziewając się takiego obrotu akcji.
--Jest jeszcze coś co muszę załatwić. --Blondynka zaczęła wzrokiem szukać nowej członkini gildii. Wiele słyszała, jak dobrze posługuje się tą magią i jak silna jest. Mimo, że było to kompletnie głupie z jej strony to chciała podarować swoich przyjaciół w dobre ręce.
--Wracaj tu! Jeszcze z tobą nie skończyłem ofermo! --Ponownie do gildii wbiegł Natsu, napalony jak zapałka.
--Przed chwilą wyszedł, oszołomie. --Powiedział entuzjastycznie Gray.
--W mordę chcesz?!
--No to chodź! Dawaj! -Wszystko wróciło do normalności, no.. prawie wszystko.


--Cześć Shori, możemy porozmawiać na osobności? --Spytała Heartfilia podchodząc do rudo-włosej z nadzieją, że ta będzie chciała jej wysłuchać.
--J..jasne. Nie ma problemu, ale chodźmy stąd. Chyba nie chcesz oberwać krzesłem? --Zaśmiała się miło dla ucha. Dziewczyny ruszyły przed siebie, aż w końcu wyszły z gildii i postanowiły przejść się po mieście, kiedy nadejdzie dla jednej z nich ciężka rozmowa.
--Jesteś Maginią Gwiezdnych Duchów prawda? --Spytała pierwsza Heartfilia, na co Shori kiwnęła głową.
--I wiesz już że nie mogę, używać kluczy? --Shori nie za bardzo wiedziała, do czego zmierza dziewczyna ale bez zawahania odpowiedziała: --Tak, powiedziałaś o tym panu Laxusowi. Ale nie rozumiem jaki to ma ze mną związek. --Dopowiedziała cichutko.
--Chciałam oddać ci moje klucze. --Powiedziała Lucy powstrzymując się od wylania wodospadu łez. No bo jakżeby inaczej? Płakanie po stracie przyjaciół jest normalne.
--Mi? Dlaczego? --Shori położyła dłoń na ramieniu blondynki w geście posieszającym. Mimo, że sama nie wiedziała dlaczego to robi. Taki odruch, cóż zrobić. W tym małym człowieczku kryło się więcej dobra niż w przysłowiowej Matce Teresie, ot co!
--Ponieważ, jesteś Magiem Gwiezdnych Duchów a ja już nie. Nie chcę aby moi przyjaciele nudzili się w swoim świecie. Wiem, że wielu z nich lubiło się pojedynkować a teraz to nie będzie możliwe. Shori, jesteś jedyną osobą która może się nimi zająć. --Powiedziała Heartfilia.
--Nie sądzisz że są twoimi przyjaciółmi? To tak jakbyś ich porzuciła. --Odpowiedziała bez zastanowienia. Dla niej to był istny szok! Dostać 11 kluczy zodiakalnych przez wbicie do jednej gildii. No to się dorobiła. W jej posiadaniu byłoby już 25 kluczy, a co za tym idzie jej łapki odmawiały posłuszeństwa, przy tak wielkiej pokusie.
--To moi przyjaciele, kocham ich i oddałabym życie by ich bronić, ale Shori zrozum. Nie mogę już używać swojej pierwotnej mocy. Nie mogę ich także trzymać na stoliku i eksponować ich jak najznakomitszy wazon. --Najpierw jedna łza, potem druga aż na końcu wodospad wylał się z oczu blondynki. Nie mogła się powstrzymać, jej wytrwałość pękła jak bańka mydlana.
--Nie możesz? Co masz na myśli, Lucy san? -Dopytała delikatnie dziewczyna, na co Heartfilia wyjaśniła tylko: 
--Straciłam moc, a zyskałam inną przez co nie mogę używać kluczy. Shori zaopiekuj się nimi chociaż, proszę. --Blondynka złapała rudo-włosą za ramiona i spojrzała prosto w oczy.
--Zaopiekuję się, ale jak uda ci się odzyskać moc będziesz mogła je odebrać w każdej chwili! Uda Ci się, więc nie rozpaczaj. --Sho kruszyło się serce, kiedy widziała czerwone oczy koleżanki. Mimo, że miała zostać tu na jakiś czas postanowiła pozostać do końca. -Może to moje miejsce?- Przeszło jej przez myśl.

***
Wybaczcie!!! Wiem, że bardzo ale to bardzo długo nie było rozdziału i to jest moja i tylko moja wina. Nie miałam weny, chęci i straciłam wiarę w to że cokolwiek naskrobię w swoim życiu.
Przestałam także oglądać Fairy Tail, a mangę pozostawiłam koszu na śmieci.
ALE! Nastąpił wielki powrót i dostałam wielkie tony weny! Wszystko rozmieszczone w magazynie, więc kolejny rozdział to tylko kwestia tygodnia albo 12 dni. 
Wystartowałam też z nowym blogiem, na który serdecznie zapraszam!
Właśnie! Rozmyślałam także, nad blogiem o pewnym członku Akatsuki z Naruto! Więc jaką macie opinie? Wystartować z nim, czy dojść chociaż do połowy na tym blogu? Wyraźcie swą opinię w komentarzach ! <3

3 komentarze:

  1. Genialny rozdział *-*
    Lucy wróciła, yey! :D Ta scena kiedy Natsu wyczuł Lucy, pobiegł do jej domu oraz jak się przytulili, była taka kawaiiii!!!! <3333
    Podobało mi się również, kiedy Lucy poprosiła Laxusa o to, żeby ją uczył. Zabawna była reakcja wszystkich, ale i tak system rozwalił Nastu XD zaś reakcja Graya była bezcenna XDD
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
    PS Dzia za dedykację <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale Twoje poprzednie rozdziały miały "to coś", a ten wyjątkowo mi się nie spodobał. Moim zdaniem to, że Natsu wyczuł Lucy przytulił i nagle wszystko wróciło do normy było zrobione za szybko. Ale i tak nałogowo czytam Twój blog :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zrobię wszystko aby następny rozdział przypadł ci do gustu. Moje najszczersze przeprosiny :c

      Usuń

Proszę o zostawienie chociaż małego komentarza.
Dla Ciebie to zaledwie minutka, dla mnie to sprawdzenie czy moja praca nie idzie na marne. Lubię czytać wasze opinie nawet jeśli czasem mieszają mnie jako autorkę z błotem. Onegai :)

Szablon wykonała Domi L