Po spokojniej 15 minutowej wędrówce,
Juvia nagle jakby nieobecna zapytała: -Dlaczego tak właściwie
wracamy? Juvia myślała, że musimy odnaleźć panią Yukino.
-Wyrwało jej się, więc rumiana jak tyłek pawiana zakryła swe
usta i spuściła głowę.
Mimo, że chwilę temu skończyli
rozmawiać o nagłym wypadku z kluczykiem, to Lockser nadal nie
wiedziała co się stało. Była aż tak zamyślona.
Wodząc myślami o półnagim Grayu,
straciła możliwość dowiedzenia się czegoś ważnego.
-Juvia
san, źle się pani czuje? -Spytała troskliwie Wendy będąc w
gotowości do pomocy, ale ta tylko machnęła ręką uśmiechając
się perliście.
-To nic takiego, Juvia się
zamyśliła. -Lisanna do tej pory nawijała jak katarynka, ale
bezuczuciowe zachowanie Dragneela zupełnie usunęło cały zapał do
konwersacji.
Jedyną osobą, która jej słuchała
była Marvell ponieważ Juvia zajęła się udawanym myśleniem, a
Natsu włączył tryb "nic nie słyszę, możesz się zamknąć".
-Natsu
wiem, że Lucy i ten kluczyk są dla ciebie ważne ale proszę
przestań zgrywać bezuczuciowego chama i bohatera tragedii! Mógłbyś
chociaż raz się odezwać. -Parsknęła tak głośno, że wszyscy
prócz Dragneela zatrzymali się. Wiedziała, że przegięła.
Dreszcz przerażenia dał jej w kość kiedy chłopak zatrzymał się
i raczył na nią spojrzeć.
-Skoro
jestem bezuczuciowym chamem to dlaczego czuję coś do Lucy? Ponoć
nie mam uczuć, a z tego co wiem chęć pomocy, troska, miłość i
przyjaźń są uczuciami. Zastanów się nad tym co mówisz.
-Całkowicie ją skompromitował. Olał ją totalnie i ruszył cztery
litery, aby wrócić do gildii. Jego zimne zachowanie jeszcze
bardziej przeraziło i zbiło z tropu towarzyszy.
Nigdy wcześniej nie był aż taki
bezuczuciowy i opryskliwy, nawet kiedy Lucy została u ojca i
siostry. Nigdy.
Dalsza część wędrówki minęła
spokojnie, Juvia i Wendy znalazły wspólny temat do rozmowy, a
Lisanna szła struchlała za różowo-włosym myśląc jak go tu
przeprosić.
Tymczasem drużyna Erzy zdążyła
już wrócić do gildii, na co przyjaciele bardzo ciepło ich
powitali.
Nie obyło się bez obijania kufli z
piwem, bez latających krzeseł i stołów, oraz innych rzeczy które
nie powinny były nigdy wznieść się w przestworza.
Krzyki w Fairy Tail stanowiły
nieodłączny element dobrej zabawy, było to widać na pierwszy rzut
oka. Shori zrobiło się bardzo miło, kiedy Levy zaproponowała jej
pogawędkę. Lubiła ludzi i bardzo szybko się do nich przywiązywała
pomimo bolesnych wspomnień z przed lat.
-A więc, masz już kogoś na oczku
Shori-chan? -Uśmiechnęła się podstępnie McGardeen licząc na
długą historię miłosną. Wiele przygód, romantyczne spacery
przez most, wspólne kąpiele w oceanie, to było coś co lubiła
słuchać. Lecz niestety historia ta, miała bardzo przykre
zakończenie.
-Mój ukochany nie żyje, a ja nadal
nie mogę się po tym pozbierać. -Wspomnienia, które chodziły za
Hamamyą, poszerzyły swe granice i znów otuliły ją uściskiem
pełnym bólu.
Niebiesko-włosa posmutniała i
przeprosiła za swoją niesubordynację. Nie lubiła pakować się
ludziom dożycia, ale w swataniu była równie dobra jak Mirajane.
-Mam
jedno pytanie, Shori. -Dosiadła się Erza delektując się kawałkiem
truskawkowego ciasta, spoczywającego na małym porcelanowym
talerzyku.
-A
więc pytaj, jestem otwarta na wszystko! -Uśmiechnęła się słodko,
jak jeszcze nigdy wcześniej. Chciała zamaskować wewnętrzny smutek
i ból powracających wspomnień, które ciągnęły się za nią
spory szmat czasu.
-Pytałaś nas o cel. Gdybyśmy
powiedzieli, że go nie mamy czy też nie związany z Gildią
Demonów, to przyłączyłabyś się do nas? Czy masz jakieś
porachunki z Black Bloodk? -westchnęła wiercąc dziewczynie dziurę
w czole, co było zdecydowanie niekomfortowe dla Shori.
-Wiesz,
nie jestem z natury osobą ciekawską, ale twoja sprawa...
-Mamy wspólny cel. W Black Blood
jest ktoś kogo muszę pokonać za wszelką cenę i tyle. -Dziewczyna
jakby posmutniała. Nie lubiła kiedy ktoś dopytuje ją o sprawy
związane z przeszłością, ale wie że nie ma odwrotu. W końcu
teraz jest w gildii, ma dom i przyjaciółkę którą poznała
całkiem nie dawno. Postanowiła szczegółowo odpowiadać na zadane
pytania.
-Opowiem wszystko, ponieważ
domyślam się, że walcząc z Black Blood będziecie potrzebowali
ich słabych punktów, liczebności i innych przydatnych informacji.
Ale ostrzegam, nie wiem zbyt wiele na ich temat. -Powiedziała
wymijająco. Levy postanowiła zostawić Erzę i Shori same, tak aby
mogły się lepiej dogadać. Podeszła do Naomi, z którą
natychmiastowo zaczęła pogawędkę.
-Wiesz ja chyba jednak wolę
kruczo-włosych... Nie chciałabym blondyna, sama rozumiesz. Chodzisz
z kimś po mieście, i odczuwasz dziwne wrażenie jakbyś przytulała
się do faceta żółtka. -Westchnęła poirytowana McGardeen.
-Dla mnie lepsi są biało-włosi.
Jakiś nienaturalny kolor, oh tak to jest to! -Rozmarzyła się
Dragneel.
-O nas rozmawiacie? -Niespodziewanie
Gajeel i Rou, stanęli przed czerwonymi jak jabłka, dziewczynami.
-O
was? W życiu! Nie jesteście nawet przystojni! -Mimo, że ciężko
było to powiedzieć w stosunku do RedFoxa, Levy przełamała swoją
silną wolę i powiedziała aby dogryźć chłopakowi.
-Wasze
pomidorowe twarze mówią same za siebie. -Wtrącił się Shunmuki.
-A weź się ucisz! -Naomi rzuciła
pustą miską w twarz biało-włosego i cała napuszona, wyruszyła
do domu.
-Tej co?
-Widać,
tak na nią działasz. -Zachichotała McGardeen, ale kiedy do jej
mózgu doszło zdanie które właśnie wypowiedziała, prawie
wybuchła z czerwoności. Zamiast omdlenia, po prostu wstała i
wymyśliła krótką wymówkę, tylko po to aby uciec jak najdalej od
nękających ją myśli.
Ogółem,
atmosfera w gildii uległa zmianie. Wszyscy żyli swoim życiem i
imprezowali, jak zawsze. Zapach piwa oraz spoconych męskich klat,
wisiał w powietrzu. Gray i Gajeel po krótce posprzeczali się o
drobnostkę i zaczęli się bić, na początku nie używając magi.
Lecz kiedy przypadkowo Fullbuster
zamroził ciasto Scarlet, wszystko ucichło. Czerwono-włosa wstała
i przepraszając nową przyjaciółkę, wydała solidny wyrok na
dwóch zawadiasków.
W
pewnym momencie do gildii weszła druga grupa, która najwyraźniej
nie miała dobrych wieści. Mimo tego, przyjaciele mówili uroczyście
jak to znaleźli Maginię Gwiezdnych Duchów, która zgodziła się
pomóc.
-Erza,
to już nie będzie potrzebne. -Zwróciła się Lisanna podając jej
złamany kluczyk.
-Nie da się go skleić? -Dopytał
poobijany Gray, lecz od razu został odwieziony od tej myśli.
-Ten
zapach. -Oczy Dragneela szybko się powiększyły, a nos szukał
mocniejszego dowodu na istnienie znajomego zapachu. Chłopak wyrwał
się z uścisku Juvii i wyleciał z gildii prosto do mieszkanka Lucy.
Mimo, że to był głupi pomysł jego szósty zmysł nakazał biec mu
w znajome miejsce. -Przecież, zapach Luce jest tam cały czas.
-Skarcił się w myślach.
Dziewczyna
przebywała tam tak długo, że jej woń nie zniknie przez najbliższe
lata! Dziewczyna
przebywała tam tak długo, że jej woń nie zniknie przez najbliższe
lata! Ale Natsu poczuł coś... niezwykłego? Jakby te same perfumy,
o zupełnie innym zapachu. Dragneel biegł przed siebie mijając
ludzi, którzy ewidentnie przestraszyli się, powrotu zbuntowanego
nastolatka. W ciągu kilku chwil przebiegł przez most, minął panią
Spetto aż trafił pod drzwi domu Heartfili.
--Lucy!
--Zapukał, lecz nikt się nie odzywał. Kolejnym marnym skutkiem
okazało się próbowanie otworzenia drzwi. Oczywiście, Natsu jak to
Natsu wziął sprawy w swoje ręce i wyważył drzwi kopnięciem.
Wbiegł do salonu jak struś pędziwiatr i rozejrzał się po bokach,
jakby szukał jedzenia. Lucy siedziała na łóżku zasłaniając
oczy rękoma, każdy normalny zdałby sobie sprawę że właśnie
roni łzy, ale to był w końcu Natsu. --Lucy, wszystko gra?!
--Zaniepokoił się cichymi jęknięciami z jej strony. Jego słuch
był w końcu 1000 razy mocniejszy niż człowieka, więc to logiczne
że słyszał praktycznie wszystko.
--Natsu?
--Spojrzała na niego zapłakanymi oczami, by po chwili podbiec i
wtulić się w jego tors. Oboje momentalnie stali się pomidorami,
ale to nie było teraz ważne.
Musiało
minąć kilka dobrych dni, aby wszystko wróciło do normalności.
Lucy poznała Shori, przywitała się z Rou i przeprosiła za swoje
zachowanie (chodzi o to pobicie, normalnie pamięć jak słoń!).
Tymczasem wszyscy w gildii bardzo dobrze się bawili, tylko nie Lucy
która miała poważny dylemat. Nie dość, że nasłuchała się
wielu przykrych części od swojej matki to na dodatek jej klucze
przestały działać. Kiedy udało jej się wrócić, straciła moc
Magini Gwiezdnych Duchów.
Bardzo
chciała znowu walczyć u boku swych przyjaciół, ale wiedziała że
to nie jest możliwe. Erza dobrze wiedziała, że z Lucy dzieje się
coś niedobrego ale nie pytała. Nie chciała zagłębiać się w jej
smutki, mimo swojej żelaznej zasady „Zwierz mi się, a ja ci
pomogę. Przyjaciele muszą sobie pomagać”. Tym razem, ta zasada
nie miała znaczenia, a dziewczyna coraz bardziej zagłębiała się
w rozpaczy. W końcu, pełna zapału podeszła do Laxusa który
właśnie popijał sake przy barze.
--Laxus!
Trenuj mnie! --Jej entuzjazm i chęć do walki wręcz płonęła!
Dreyar spojrzał na dziewczynę wątłym wzrokiem. W gildii zapadła
cisza, nawet Natsu patrzył na to wyziewając ducha. No bo kto by się
spodziewał, że blondynka tak od razu zaczepi wrednego Laxa i
poprosi.. nie, wymusi na nim trenowanie!
--Zdajesz
sobie sprawę z tego co wygadujesz? --Odchrząknął.
--Lucy,
zwariowałaś?! --Obudziła się Erza próbując przemówić
dziewczynie do rozsądku.
--Nie
zwariowałam, tylko proszę o pomoc. Czy to tak wiele? --Burknęła,
obrażona.
--Nie
mamy podobnej magi ani siły. Odbiło ci?
--Jesteśmy
Smoczymi Zabójcami i to powinno wystarczyć! --Naburmuszyła
policzki, walcząc o swoje. Co prawda, mieli więcej ze sobą
wspólnego niż im się wydawało.
--Nie.
--Odpowiedział.
--Będę
cię męczyć dopóki się nie zgodzisz! -Tupnęła nogą.
--Nawet
jeśli będziesz błagała do końca życia, to nigdy się nie
zgodzę! --Żyłka na jego czole, zaczęła momentalnie pulsować, a
to już nie były żarty. Nieustępliwość Heartfili tylko
pogarszała sytuację.
--Zgodzisz
i ja ci to gwarantuję! --Wyglądali wręcz przekomicznie, jak
rodzeństwo. Lucy wcielała się w rolę młodszej, chętnej przygód
siostrzyczki, a Laxus w starszego stanowczego brata.
--Lucy,
odbiło ci? Ten bufon nigdy się nie zgodzi. --Wtrącił się Natsu.
--Patrz na te mięśnie! Nic tam nie ma! Są napompowane powietrzem i
tyle. Już wiadomo dlaczego nie chce się zgodzić, jest zbyt słaby.
--Wyśmiał go Dragneel ściskając muskuły chłopaka. Gray uderzył
się otwartą dłonią w czoło i przeklął pod nosem. --Ten idiota
nigdy się nie nauczy. --Siła dla Dreyara i ukazanie tego wszystkim,
było najważniejszymi rzeczami w jego życiu.
--Coś
ty powiedział, płomyku bez krzty mięśni?! --Odwrócił się i
wybił chłopaka prosto w powietrze. Lucy zaśmiała się, ale
postanowiła że nie będzie przestawała w prośbach.
--Laxus
proszę, chcę się poprawić. Nauczyć jak dobrze walczyć! Nie mogę
już stać u boku moich duchów... więc chcę pokazać, że nadal
nadaję się na dobrego maga! Proszę! --O mało nie wybuchła
płaczem. Nawet nie przypuszczała, że wygada to wszystko i to
Laxusowi!
--W
piątek, za gildią. --Dreyar wstał i poklepał blondynkę po
głowie, po czym wyszedł z gildii zabierając ze sobą pierwszą,
lepszą kartkę z misją.
--Udało
ci się Lucy! Zgodził się! --Wykrzyknęła radośnie Mirajane, nie
spodziewając się takiego obrotu akcji.
--Jest
jeszcze coś co muszę załatwić. --Blondynka zaczęła wzrokiem
szukać nowej członkini gildii. Wiele słyszała, jak dobrze
posługuje się tą magią i jak silna jest. Mimo, że było to
kompletnie głupie z jej strony to chciała podarować swoich
przyjaciół w dobre ręce.
--Wracaj
tu! Jeszcze z tobą nie skończyłem ofermo! --Ponownie do gildii
wbiegł Natsu, napalony jak zapałka.
--Przed chwilą wyszedł,
oszołomie. --Powiedział entuzjastycznie Gray.
--W
mordę chcesz?!
--No
to chodź! Dawaj! -Wszystko wróciło do normalności, no.. prawie
wszystko.
--Cześć Shori, możemy
porozmawiać na osobności? --Spytała Heartfilia podchodząc do
rudo-włosej z nadzieją, że ta będzie chciała jej wysłuchać.
--J..jasne.
Nie ma problemu, ale chodźmy stąd. Chyba nie chcesz oberwać
krzesłem? --Zaśmiała się miło dla ucha. Dziewczyny ruszyły
przed siebie, aż w końcu wyszły z gildii i postanowiły przejść
się po mieście, kiedy nadejdzie dla jednej z nich ciężka rozmowa.
--Jesteś
Maginią Gwiezdnych Duchów prawda? --Spytała pierwsza Heartfilia,
na co Shori kiwnęła głową.
--I
wiesz już że nie mogę, używać kluczy? --Shori nie za bardzo
wiedziała, do czego zmierza dziewczyna ale bez zawahania
odpowiedziała: --Tak, powiedziałaś o tym panu Laxusowi. Ale nie
rozumiem jaki to ma ze mną związek. --Dopowiedziała cichutko.
--Chciałam
oddać ci moje klucze. --Powiedziała Lucy powstrzymując się od
wylania wodospadu łez. No bo jakżeby inaczej? Płakanie po stracie
przyjaciół jest normalne.
--Mi?
Dlaczego? --Shori położyła dłoń na ramieniu blondynki w geście
posieszającym. Mimo, że sama nie wiedziała dlaczego to robi. Taki
odruch, cóż zrobić. W tym małym człowieczku kryło się więcej
dobra niż w przysłowiowej Matce Teresie, ot co!
--Ponieważ,
jesteś Magiem Gwiezdnych Duchów a ja już nie. Nie chcę aby moi
przyjaciele nudzili się w swoim świecie. Wiem, że wielu z nich
lubiło się pojedynkować a teraz to nie będzie możliwe. Shori,
jesteś jedyną osobą która może się nimi zająć. --Powiedziała
Heartfilia.
--Nie
sądzisz że są twoimi przyjaciółmi? To tak jakbyś ich porzuciła.
--Odpowiedziała bez zastanowienia. Dla niej to był istny szok!
Dostać 11 kluczy zodiakalnych przez wbicie do jednej gildii. No to
się dorobiła. W jej posiadaniu byłoby już 25 kluczy, a co za tym
idzie jej łapki odmawiały posłuszeństwa, przy tak wielkiej
pokusie.
--To moi przyjaciele, kocham ich i oddałabym życie by ich bronić, ale Shori zrozum. Nie mogę już używać swojej pierwotnej mocy. Nie mogę ich także trzymać na stoliku i eksponować ich jak najznakomitszy wazon. --Najpierw jedna łza, potem druga aż na końcu wodospad wylał się z oczu blondynki. Nie mogła się powstrzymać, jej wytrwałość pękła jak bańka mydlana.
--Nie możesz? Co masz na myśli, Lucy san? -Dopytała delikatnie dziewczyna, na co Heartfilia wyjaśniła tylko:
--Straciłam moc, a zyskałam inną przez co nie mogę używać kluczy. Shori zaopiekuj się nimi chociaż, proszę. --Blondynka złapała rudo-włosą za ramiona i spojrzała prosto w oczy.
--Zaopiekuję się, ale jak uda ci się odzyskać moc będziesz mogła je odebrać w każdej chwili! Uda Ci się, więc nie rozpaczaj. --Sho kruszyło się serce, kiedy widziała czerwone oczy koleżanki. Mimo, że miała zostać tu na jakiś czas postanowiła pozostać do końca. -Może to moje miejsce?- Przeszło jej przez myśl.
***
Wybaczcie!!! Wiem, że bardzo ale to bardzo długo nie było rozdziału i to jest moja i tylko moja wina. Nie miałam weny, chęci i straciłam wiarę w to że cokolwiek naskrobię w swoim życiu.
Przestałam także oglądać Fairy Tail, a mangę pozostawiłam koszu na śmieci.
ALE! Nastąpił wielki powrót i dostałam wielkie tony weny! Wszystko rozmieszczone w magazynie, więc kolejny rozdział to tylko kwestia tygodnia albo 12 dni.
Wystartowałam też z nowym blogiem, na który serdecznie zapraszam!
Właśnie! Rozmyślałam także, nad blogiem o pewnym członku Akatsuki z Naruto! Więc jaką macie opinie? Wystartować z nim, czy dojść chociaż do połowy na tym blogu? Wyraźcie swą opinię w komentarzach ! <3
Genialny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńLucy wróciła, yey! :D Ta scena kiedy Natsu wyczuł Lucy, pobiegł do jej domu oraz jak się przytulili, była taka kawaiiii!!!! <3333
Podobało mi się również, kiedy Lucy poprosiła Laxusa o to, żeby ją uczył. Zabawna była reakcja wszystkich, ale i tak system rozwalił Nastu XD zaś reakcja Graya była bezcenna XDD
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
PS Dzia za dedykację <33333
Przepraszam, ale Twoje poprzednie rozdziały miały "to coś", a ten wyjątkowo mi się nie spodobał. Moim zdaniem to, że Natsu wyczuł Lucy przytulił i nagle wszystko wróciło do normy było zrobione za szybko. Ale i tak nałogowo czytam Twój blog :3
OdpowiedzUsuńW takim razie zrobię wszystko aby następny rozdział przypadł ci do gustu. Moje najszczersze przeprosiny :c
Usuń