-Wszystko, w porządku panie Zerefie? -Spytała przejęta szatynka o karmelowych oczach, gdyby spojrzeć w ich głąb można by ujrzeć płonące uczucie tejże pani. Mimo, że troszczyła się o niego to ten nigdy jej nie szanował, nie lubił, lecz tolerował tylko ze względu na moc jaką posiadała.
-Jak to możliwe, skoro ona nie żyje to Natsu musiał zginąć! -Przeszło mu przez myśl, kiedy upadł na kolana. Kto by pomyślał, że strata jednego z demonów tak bardzo go zaboli? Kiedy Tartaros znikał z powierzchni ziemi, wcale tego nie odczuł lecz teraz coś musiało się wydarzyć, że czuje ten ból.
-Proszę się uspokoić, panie Zerefie. -Mówiła zmartwiona szatynka klepiąc chłopaka po plecach starając się mu pomóc tak jak potrafiła najlepiej, ten poirytowany ścisnął dłoń w piąstkę i uderzając dziewczynę w brzuch, kaszlnął znów.
-Dlaczego to musi, tak boleć?- Spytał sam siebie, starając się utrzymać równowagę kiedy próbował wstać. Jak zawsze wszystko co robił było daremne, gdyby nie szatynka już dawno upadłby na ziemię i omdlał.
~* * *~
-Lucy! -Krzyknął Natsu upadając na ziemię zupełnie przypadkowo. Myślał, że znów uderzy w niewidzialną ścianę i zniszczy ją jak wszystko co stawiało mu się murem, ale teraz tak nie było. Złapał się za bolący nos i otarł kropelki łez, siedzące w kącikach jego oczodołów.
Nie wiedział co się właśnie stało, pogubił się w swoich myślach. Dopiero co było normalnie, liczył że wszystko to co złe już się skończyło i nie długo później, jak blondynka wydobrzeje to wyjdą na jakąś misję razem z drużyną tak jak kiedyś, ale co się stało? Kolejne dziwne zniknięcie, którego nikt się nie spodziewał.
Złapał w ręce kluczyk i próbował coś nim zrobić, ustał jak ona i powiedział:
-Kluczyku złoty, Lucy wyjdź z kluczyka! -Mówił jeszcze wiele dziwnych zdań byleby przywołać dziewczynę, lecz daremnie postanowił że nie może się przejmować, wiele już wycierpiał i teraz na pewno też odzyska Heartfilię i sprowadzi porządek jaki powinien panować zawsze.
Schował złoty klucz do kieszeni spodni i wyskoczył z domku przez okno kierując się do gildii Fairy Tail, liczył że ktoś mu pomoże, na przykład Erza która uchodziła za najnormalniejszą i najinteligentniejszą osobę w gildii. Przestraszył się, gdy wyobraził sobie jak czerwono-włosa uderza nim o zbroję mówiąc mu aby się nie martwił, bowiem takie sytuacje też miały miejsce.
-I teraz zupełnie nie wiem czy tam iść czy nie. -Usiadł na murku, jednocześnie chciał aby ktoś pomógł mu przywrócić Lucy albo chociaż wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi, bo on już sam się w tym gubił, lecz bał się wrogości Tytani.
-Coś ty znowu odwalił, idioto?
-Gray? -Chłopak z bujną czupryną podniósł głowę i zobaczył Fullbustera jedynie w spodniach i butach. Kolejny raz zaczął się zastanawiać czy ekshibicjonizm jest zaraźliwy.
-Nie wiesz, jestem Erzą. -Prychnął krzyżując ręce na torsie.
-Dobra, czego chcesz? Nie miałeś czegoś do załatwienia? -Irytował go już. Miał ochotę kolejny raz strącić mu z twarzy ten wkurzający uśmieszek, triumfu.
-Właśnie wybierałem się do gildii, do dziadunia.
-Wątpię aby chciał cię widzieć, z resztą reszta też nie byłaby z tego zadowolona.
-Byłaby gdyby, dowiedziała się dlaczego opuściłem gildię. -Wskazał na znak Fairy Tail, który był w tym samym miejscu co wcześniej, kiedy jeszcze Gray chadzał do gildii.
-Ale ty przecież, go...
-Nie ważne, opowiesz mi po drodze, a teraz chodź już bo jak nie to Erza cię zje!
-Stul pysk! -Uderzył go rozżarzoną pięścią w twarz, ten nie był mu jednak długo dłużny odwzajemnił się tym samym. Nie minęła sekunda, a łapiąc Natsu za ramię rzucił nim przez most.
-Nie niszcz, mi tak dobrego dnia, głąbie.
-Coś ty znowu odwalił, idioto?
-Gray? -Chłopak z bujną czupryną podniósł głowę i zobaczył Fullbustera jedynie w spodniach i butach. Kolejny raz zaczął się zastanawiać czy ekshibicjonizm jest zaraźliwy.
-Nie wiesz, jestem Erzą. -Prychnął krzyżując ręce na torsie.
-Dobra, czego chcesz? Nie miałeś czegoś do załatwienia? -Irytował go już. Miał ochotę kolejny raz strącić mu z twarzy ten wkurzający uśmieszek, triumfu.
-Właśnie wybierałem się do gildii, do dziadunia.
-Wątpię aby chciał cię widzieć, z resztą reszta też nie byłaby z tego zadowolona.
-Byłaby gdyby, dowiedziała się dlaczego opuściłem gildię. -Wskazał na znak Fairy Tail, który był w tym samym miejscu co wcześniej, kiedy jeszcze Gray chadzał do gildii.
-Ale ty przecież, go...
-Nie ważne, opowiesz mi po drodze, a teraz chodź już bo jak nie to Erza cię zje!
-Stul pysk! -Uderzył go rozżarzoną pięścią w twarz, ten nie był mu jednak długo dłużny odwzajemnił się tym samym. Nie minęła sekunda, a łapiąc Natsu za ramię rzucił nim przez most.
-Nie niszcz, mi tak dobrego dnia, głąbie.
-Ugh. Zrobiłeś się silniejszy. -Wstał Natsu kołysząc się na nogach, po czym zapalił pięści. -Zawalczmy! -Znów został zdzielony w głowę przez lodowego maga, który domyślił się że Dragneel w ciągu tego roku nic, a nic się nie zmienił.
-To twój najsilniejszy demon, Zerefie?-Spytał sam siebie w myślach, jego konciki ust mimowolnie się podniosły. -W takim razie, pokonanie go będzie bułką z masłem.- Złapał różowo-włosego za szalik i pociągnął w stronę gildii.
-To twój najsilniejszy demon, Zerefie?-Spytał sam siebie w myślach, jego konciki ust mimowolnie się podniosły. -W takim razie, pokonanie go będzie bułką z masłem.- Złapał różowo-włosego za szalik i pociągnął w stronę gildii.
~* * *~
W gildii jak zawsze panował istny rozgardiasz. Levy wypominała Canie dobre maniery przy piciu, a ta tylko kiwała głową zalewając swoje usta i biust, czerwonym trunkiem.
Erza zachwycała się ciastem truskawkowym, które otrzymała od Mirajane cieszącej się z powrotu wszystkich do normalnego, wcześniejszego życia.
Gajeel popijał sok rozmawiając z Lily'm o dziwnym zachowaniu Droy'a i Jet'a, którzy wgapiali się w niego jak święty obrazek. Komentowali każdy jego nawet najdrobniejszy ruch, coraz bardziej niepokojąc chłopaka.
-Możecie w końcu przestać się tak na mnie gapić, osły?! -Redfox w końcu odwrócił się do nich i stojąc na ławce, na której przed którą siedział, wykazywał się swoją wyższością. Nie za bardzo rozumiał o co im chodzi, więc starał się wyjść najbardziej przerażająco jak tylko potrafił. Chociaż, to nie było potrzebne ponieważ każdy kto na niego spojrzał od razu się przestraszył i uciekał w te pędy.
Nie musiał nikomu udowadniać, że jego moc jako Smoczego Zabójcy jest niesamowicie silna, czy też straszna więc samym wyglądem odstraszał ludność.
-M-my nic! -Powiedział przygruby Droy machając rękoma tak aby ten nie uderzył go w twarz, bowiem był do tego zdolny.
-My po prostu...po prostu cię podziwiamy! -Powiedział nagle Jet chowając twarz za grubszym od siebie przyjacielem.
Mina Gajeela zrzedła, nie wiedział co powiedzieć. Musiał wyglądać na prawdę przekomicznie, kiedy wystawił tors przed siebie, chrząknął i chrząknął.
-Jestem niesamowity, wiem. Wiem, dam wam autografy! -Levy słysząc dziwny ton przyjaciela odwróciła się w stronę tej dziwnej sytuacji i westchnęła.
-I to mi wypominasz o kulturalnym zachowaniu. -Powiedziała Cana upijając kolejne łyki wina, po chwili oderwała się i przyjęła wyzwanie jakie zaproponował jej Mistrz.
-Mimo wszystko od powrotu Lucy, cała gildia rozpromieniła się całkowicie. -Pomyślała niebieskowłosa siadając przy barku. -Szkoda, że tyle czasu przegapiliśmy. Mogliśmy pomóc Natsu.. przecież gdyby nie byli wtedy sami, na pewno nic takiego by się nie wydarzyło. -Rozmyśliła się na dobre dziewczynka zamawiając pomarańczowy napój, który zawsze ją uspokajał. Jednakże, teraz tak nie było. Nawet po wypiciu dwóch szklanek jej zdenerwowanie ciągle rosło, przestraszyła się wtedy myśląc, że wydarzyło się coś strasznego. Nie myliła się.
-Coś się stało, Levy san? -Spytała słodkim głosikiem Wendy, powodując lekkie otrząśnięcie się dziewczyny. -Wybacz, nie zauważyłam cię Wendy chan. -Powiedziała bolesną prawdę. Marvell praktycznie nikt ostatnio nie zauważał, sama uważała siebie za nie potrzebne ogniwo w gildii i była już blisko chęci odejścia z miejsca, do którego trafiła bardzo roztrzaskana emocjonalnie.
Podniosła się, ale znów upadła. Na Igrzyskach Magicznych walczyła z całych sił, wszyscy jej w tedy kibicowali co teraz bardzo by jej się przydało. Potrzebowała z kimś porozmawiać, ale jak? Skoro nikt nie zwraca na nią chociażby, najmniejszej uwagi? Wstała i pokierowała się do wyjścia z gildii, lecz wtedy otworzyły się drewniane drzwi o mało jej nie uderzając.
-Co się stało?!-Pomyślała przestraszona.
-Lucy...ona.. -Zaczął melancholijnie różowo-włosy ściskając w dłoni złoty klucz w kształcie smoka. Powstrzymał łzy, bowiem cała jego aura odwagi legła w gruzach.
Wszyscy wpatrywali się w Dragneela oraz w Fullbustera wzrokiem jakby właśnie opowiadali jakąś co najmniej chorą historyjkę. Nie mogli uwierzyć w to co się stało.
-Przecież, to nie możliwe nawet w książkach nic o tym nie ma! -Krzyknęła ledwo trzymająca się Levy.
-To prawda, nawet ja o tym nic nie słyszałam. -Powiedziała Mavis schodząc po schodach z Makarovem.
-Pierwsza!
-Nigdy o czymś takim nie słyszałam, nigdy nie odnotowano takiego przypadku, lecz mogę się mylić. Wielu rzeczy do tej pory nie dało się wyjaśnić. -Zwróciła się do wszystkich zebranych.
-Ale dlaczego akurat, zawsze to musi być Lucy!? -Powiedział Natsu nie rozumiejąc dlaczego to zawsze ona musi tak cierpieć i wszystko znosić, nie rozumiał dlaczego to zawsze na nich pada taki okrutny wyrok.
-Nie mam pojęcia. Przykro, mi. -Zasmuciła się pierwsza.
-To prawda, nigdy nikt nie zamienił się w klucz. Co najwyżej zmarł z wezwania zbyt dużej liczmy gwiezdnych duchów. -Niespodziewanie pojawił się Loke, w swojej bujnej rudej czuprynie.
-Skąd ty tu... -Spytał Gray.
-Wymusiłem otwarcie wrót, ale przy okazji dowiedziałem się czegoś dziwnego. Lucy i wszystkie gwiezdne duchy jakie zebrała, nie mają już podpisanego kontraktu. -Poprawił okulary.
-Jak to możliwe? -Dopytywał lodowy mag.
-Nawet my tego nie wiemy, po prostu straciliśmy właściciela, a co za tym idzie dopóki panienka Lucy nie wróci, my też nie będziemy w stanie wrócić do naszego świata.
Musieliśmy was o tym poinformować. -Powiedziała Virgo wyłaniając się zza sylwetki swojego przyjaciela.
-Z tego co wiem, to gwiezdne duchy nie mogą długo przebywać w naszym świecie. -Rozpoczęła Scarlet podchodząc do nich bliżej.
-Coś się stało, Levy san? -Spytała słodkim głosikiem Wendy, powodując lekkie otrząśnięcie się dziewczyny. -Wybacz, nie zauważyłam cię Wendy chan. -Powiedziała bolesną prawdę. Marvell praktycznie nikt ostatnio nie zauważał, sama uważała siebie za nie potrzebne ogniwo w gildii i była już blisko chęci odejścia z miejsca, do którego trafiła bardzo roztrzaskana emocjonalnie.
Podniosła się, ale znów upadła. Na Igrzyskach Magicznych walczyła z całych sił, wszyscy jej w tedy kibicowali co teraz bardzo by jej się przydało. Potrzebowała z kimś porozmawiać, ale jak? Skoro nikt nie zwraca na nią chociażby, najmniejszej uwagi? Wstała i pokierowała się do wyjścia z gildii, lecz wtedy otworzyły się drewniane drzwi o mało jej nie uderzając.
-Co się stało?!-Pomyślała przestraszona.
-Lucy...ona.. -Zaczął melancholijnie różowo-włosy ściskając w dłoni złoty klucz w kształcie smoka. Powstrzymał łzy, bowiem cała jego aura odwagi legła w gruzach.
Wszyscy wpatrywali się w Dragneela oraz w Fullbustera wzrokiem jakby właśnie opowiadali jakąś co najmniej chorą historyjkę. Nie mogli uwierzyć w to co się stało.
-Przecież, to nie możliwe nawet w książkach nic o tym nie ma! -Krzyknęła ledwo trzymająca się Levy.
-To prawda, nawet ja o tym nic nie słyszałam. -Powiedziała Mavis schodząc po schodach z Makarovem.
-Pierwsza!
-Nigdy o czymś takim nie słyszałam, nigdy nie odnotowano takiego przypadku, lecz mogę się mylić. Wielu rzeczy do tej pory nie dało się wyjaśnić. -Zwróciła się do wszystkich zebranych.
-Ale dlaczego akurat, zawsze to musi być Lucy!? -Powiedział Natsu nie rozumiejąc dlaczego to zawsze ona musi tak cierpieć i wszystko znosić, nie rozumiał dlaczego to zawsze na nich pada taki okrutny wyrok.
-Nie mam pojęcia. Przykro, mi. -Zasmuciła się pierwsza.
-To prawda, nigdy nikt nie zamienił się w klucz. Co najwyżej zmarł z wezwania zbyt dużej liczmy gwiezdnych duchów. -Niespodziewanie pojawił się Loke, w swojej bujnej rudej czuprynie.
-Skąd ty tu... -Spytał Gray.
-Wymusiłem otwarcie wrót, ale przy okazji dowiedziałem się czegoś dziwnego. Lucy i wszystkie gwiezdne duchy jakie zebrała, nie mają już podpisanego kontraktu. -Poprawił okulary.
-Jak to możliwe? -Dopytywał lodowy mag.
-Nawet my tego nie wiemy, po prostu straciliśmy właściciela, a co za tym idzie dopóki panienka Lucy nie wróci, my też nie będziemy w stanie wrócić do naszego świata.
Musieliśmy was o tym poinformować. -Powiedziała Virgo wyłaniając się zza sylwetki swojego przyjaciela.
-Z tego co wiem, to gwiezdne duchy nie mogą długo przebywać w naszym świecie. -Rozpoczęła Scarlet podchodząc do nich bliżej.
-To prawda, jeżeli jesteśmy tutaj zbyt długo to niszczy naszego właściciela, w tym wypadku Lucy..
-To po co tu jesteście! Chcecie zniszczyć Lucy?! -Przerwał mu różowo-włosy, który ledwo został powstrzymywany przez Naomi i Wendy, które w tym momencie związywały go grubą liną, anty magiczną.
-Jak zawsze nie rozgarnięty. Lucy nie jest już naszą właścicielką, więc nic jej teraz nie grozi...nie powinno. Musieliśmy was o tym powiadomić. -Odpowiedział.
-To po co tu jesteście! Chcecie zniszczyć Lucy?! -Przerwał mu różowo-włosy, który ledwo został powstrzymywany przez Naomi i Wendy, które w tym momencie związywały go grubą liną, anty magiczną.
-Jak zawsze nie rozgarnięty. Lucy nie jest już naszą właścicielką, więc nic jej teraz nie grozi...nie powinno. Musieliśmy was o tym powiadomić. -Odpowiedział.
~* * *~
-Co za intensywne światło..-Mruknęła Lucy próbując ledwo podnieść swoje ciężkie powieki, chciała ujrzeć cokolwiek aby wiedzieć gdzie się znajduje. Usiadła i przetarła oczy powoli je otwierając.
-Spokojnie, tu jesteś bezpieczna.
-Ten głos.. mama? -Tęczówki Heartfili powiększyły się do znaczących rozmiarów, kiedy usłyszała głos swej zmarłej rodzicielki.
Blondynka rozejrzała się wokół siebie. Złoty pył był wszędzie, robił za podłogę, za ściany, a nawet za sufit, przez co dziewczyna czuła się jak w małym pomieszczeniu.
Przetarła oczy, kiedy zauważyła wysoką kobietę, przypominającą jej matkę. Miała ciemno-czerwoną suknię, z długimi rękawami zakańczającymi się białymi falbanami.
Włosy były spięte w duży kok, a ciemna opaska przytrzymywała grzywkę.
-Lucy.. -Uśmiechnęła się kobieta podchodząc do dziewczyny. Heartfilia nie wierzyła w to co się teraz dzieje. Mimo, że raz spotkała się z nią to nie mogła uwierzyć że ma drugą szansę. Przetarła łzy kiedy domyśliła się o co może chodzić kobiecie, w końcu przy ostatnim spotkaniu miała zdecydować, kogo umieścić w kluczu...
Blondynka rozejrzała się wokół siebie. Złoty pył był wszędzie, robił za podłogę, za ściany, a nawet za sufit, przez co dziewczyna czuła się jak w małym pomieszczeniu.
Przetarła oczy, kiedy zauważyła wysoką kobietę, przypominającą jej matkę. Miała ciemno-czerwoną suknię, z długimi rękawami zakańczającymi się białymi falbanami.
Włosy były spięte w duży kok, a ciemna opaska przytrzymywała grzywkę.
-Lucy.. -Uśmiechnęła się kobieta podchodząc do dziewczyny. Heartfilia nie wierzyła w to co się teraz dzieje. Mimo, że raz spotkała się z nią to nie mogła uwierzyć że ma drugą szansę. Przetarła łzy kiedy domyśliła się o co może chodzić kobiecie, w końcu przy ostatnim spotkaniu miała zdecydować, kogo umieścić w kluczu...
O Boziu!
OdpowiedzUsuńBiedny Natsu, jak tak dalej pójdzie, to się nam chłopak rozstroi emocjonalnie ;-; A Lucy... ona nie może, kurde, utknąć w tym kluczu! >< Nie zgadzam się na to!
Sasuke: Ty akurat nie masz nic do gadania.
;______; *depresja i płacz w kąciku*
Sasuke: No i się załamała... *wzdycha* Serio, Hinata, nie rób mi tego i nie zostawiaj Lucy w kluczu, bo potem ja będę musiał biegać po lody dla tej dziewuchy *wskazuje palcem na rozmemłaną emocjonalnie Shori* Jak toto ma depresję, to nawet ja zaczynam się jej bać...
Wal się, Uchiha! *rzuca wazonem* I leć po chusteczki do Biedry! >,<
Sasuke: No i się zaczęło... *zakłada kurtkę i wychodzi z domu*
Więc, kochana *snuff* Wiesz, że będę niepocieszona *snuff* jeśli Lucyna nie wyjdzie z tego klucza? *snuff* NIE RÓB MI TEGO ;____________;
Shori
Biedny Natsu? Ty się tutaj emocjonalnie rozstroiłaś ><
UsuńSiusiałke mnie o coś prosi *u* Czas to wykorzystać!
Nie no żartuję ;l;
Shori chan, Luśka dopiero dostała się do tego kluczyka ;-; DOPIERO.
Już to sobie wyobrażam co to będzie w następnym rozdziale, Sasuke będzie musiał iść do Undertakera po trumnę ;_;
K: Kochasz krzywdzić innych prawda?
Nawet nie wiesz jaką mi to sprawia frajdę głąbie! Hmpf. Krzywdzę tylko te osoby których nie lubię, na przykład ciebie Tobiś.
K: To po cholere tu jestem.
Bo cie kosiam! Pofarbuję cię na różowo i zrobię z ciebie Natsiastego! *rzuca się na niego z farbą do włosów*
K: Saske! Jak ty wytrzymujesz z tą swoją kobietą? Masz jakieś rady?
Mikuś ._.
No, biedny, bo to jego ukochana po raz enty wpakowała się w coś niebezpiecznego. A ja się wcale nie rozstroiłam!
UsuńSasuke: Nie, wcale. Musiałem trzy razy latać jak idiota do biedronki po pudełka chusteczek i czekoladę.
;_;
Jak to DOPIERO się tam dostała? To ile ona ma zamiar tam siedzieć?! >< Nieeee, Sasuke, daj mi swoje żyletki! ;-;
Sasuke: Nie mam żyletek, po co mi? ._.
No bo wiesz... ty to taki emo jesteś, to myślałam, że używasz >,>
Sasuke: ...mówiłem ci kiedyś, że jesteś idiotką?
Tak. Kilkaset razy.
Sasuke: Właśnie takie komentarze to potwierdzają...
Ty gnoju! ><
Sasuke: Grzeczniej!
A jak nie to co mi zrobisz?! *energia rozsadza ją do tego stopnia, że podskakuje w miejscu i dygocze, jak przerośnięty chiuaua*
Sasuke: Twoje cenne mangi wylądują w pralce.
CO?! O,O Nie zrobisz tego...
Sasuke: Zrobię.
;_______; Ja się tak nie bawię... *zamyka się w łazience, a po kilku minutach daje się usłyszeć głośne zawodzenie*
Sasuke: Jak łatwo i szybko spacyfikować Shori: poradnik w trzech krokach. Jeden, rozzłość ją. Dwa, zagnij groźbą. Trzy, pilnuj, żeby nie uciekła z domu z plecakiem pełnym mang. Skuteczność gwarantowana.
Ja to wszystko słyszę, pacanie!!
Ona się nie wpakowała, została wrzucona xD
UsuńOwszem rozstroiłaś! Biedny Sasek ;-; Może, najlepiej by było jakby kupił ci z hurtowni jakieś tony chusteczek ._. Co to będzie przy następnym rozdziale, o matko Yatosławska ;-;
K: Przestań znęcać się nad ludźmi, wredna idiotko.
Grozisz mi, tyczko do fasoli?
K: A i owszem. Koniec z rysowaniem, koniec z robieniem filmów, koniec z blogiem, koniec z telefonem, koniec z WIFI, koniec z anime i mangą.
Nawet wpierdolić Mashimie ci nie pozwolę tylko przywiążę do kaloryfera i nie wypuszczę.
~Ty...ty...ty jesteś... KAGEYAMA BAKA! *chowa się pod pościelą i trzęsie się jak osika.*
K: Masz w końcu napisać coś milszego, i nie zasmucać ludzi.
~*owija się kocem jak naleśnik i stuka w klawiaturę* Slobiem maly oneszocik, Tobisiu. Nie bij.
K: Zbiję cię kapciem albo żelazkiem, jak nie napiszesz czegoś sensownego.
~Aye Sir! *bjegnie do kuchni po ciasteczka i napój* Całą noc to będę pisać, ZIUM!
K: Zastraszenie Hinaty, działa jak ulał. ;_;
Co z tą ciążą Lucynki? Gadali coś o niej . A teraz dupa ;____;
OdpowiedzUsuń