Chwilę wcześniej.
Blondynka w stroju pokojówki przemieszczała się tunelem do wyznaczonego miejsca, wytyczne które podała swojemu gwiezdnemu duchowi prowadziły do miejsca w którym teraz znajduje się Zeref. Dwa dni wcześniej Lucy za pomocą swojego strasznie dobrego słuchu była w stanie zapamiętać liczby które pisał na strzępku papieru Acnologia i przepisać je na małą szarą szmatkę którą miała w torebce. Być może smoczy ojciec właśnie w tym momencie toczył walkę z Czarnym Magiem, a ona o tym nie wiedziała? Wróć. Po prostu nie pomyślała?
Przedzierając się w tunelu za swoim duchem, blondynka ocierała się o drobne zaś ostre kamyki które trochę poraniły jej ręce, jednakże nie poddawała się -myślała tylko o tym aby dowiedzieć się prawdy na nurtujące ją pytania. Nie chciała umierać, bez uzyskania odpowiedzi. Bardzo dobrze wiedziała, że w trakcie pojedynku który może nastąpić zginie jednakże nie przeszkadzało jej to. Liczyła tylko na odpowiedzi i gwarancję zostawienia jej przyjaciół w spokoju.
-Księżniczko jesteśmy! -Pokojówka szybko zniknęła kiedy jej właścicielka machnęła złotym kluczem panny, w złotej poświacie. Heartfilia powróciła do swojego poprzedniego ubioru i rozejrzała się wokoło. Po przewalane i połamane kolumny w stylu korynckim -na których odpoczywał mech, leżały na śnieżnobiałej lekko zaśmieconej piaskiem podłodze. Brak ścian i sufitu spowodował, że wiatr bezproblemowo mógł poruszać się po pomieszczeniu bez okrycia.
Lekkie dreszcze przerażenia przebiegły po plecach blondynki niczym gepard goniący swą zdobycz, karmelowe oczy przyglądały się wszystkiemu co napotkały, a dłonie zaczęły lekko drżeć i stawały się zimne jak lód.
Nagle zza ledwo stojącej kolumny wyłoniła się postać o krótkich włosach w czarnej szacie z małą małpką na ramieniu. To był on, najpotężniejszy Czarny Mag na ziemi -Zeref.
Dziewczyna nie drgnęła, nie była w stanie ruszyć się chociażby o ten tandetny milimetr. Przełknęła głośno ślinę i jak zawsze w trudnej dla niej sytuacji mała łza spłynęła z jej policzka.
-Lucy Heartfilia, córka Juda & Layli. Moich starych znajomych. Ma była narzeczona... -Zaśmiał się lekko, a jego czarne jak smoła oczy zmieniły kolor na czerwony. Fryzura którą zawsze miał zmieniła się na poszarpane końcówki włosów nienormalnie porozrzucanych na głowie chłopaka.
Blondynka wzdrygnęła się i zrobiła niespodziewany krok do tyłu, po jej minie widać było że się przestraszyła.
-Narzeczona? -Spytała niespodziewania, trzymając ręce za sobą i patrząc się na niego jak normalnego człowieka na ulicy. Wiedziała, że dana persona nie lubi tego uczucia kiedy ktoś patrzy się na niego z pogardą i ze strachem -nie chciała umrzeć tak szybko.
-Szybko się uspokajasz, Lucy. -Powiedział rozkładając ręce z uśmiechem na twarzy. Teraz wyglądało to jak normalna konwersacja dziewczyny oraz cosplayera na jakimś zlocie, jednakże rzeczywistość diametralnie różniła się od takiej sytuacji. Wolała przemilczeć jego słowa.
-Co tutaj robisz, chyba nie planujesz niczego nader szalonego, prawda? -Zapytał z nutką ironii w głosie podchodząc do niej najbliżej jak mógł. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a ich oczy zetknęły się.
-Może tak może nie, przyszłam po to abyś odpowiedział mi na kilka pytań. -Powiedziała poważnym tonem puszczając bezwładnie ręce na boki i lekko się uśmiechając w jego stronę. Po zachowaniu Zerefa można było zauważyć, że jest nie tylko zdziwiony ale także usatysfakcjonowany.
Blondynka jest jedną z trzech osób które nie przestraszyło się jego mocy i było w stanie przeprowadzić z nim normalną konwersację.
-A co jeśli nie będę raczył na nie odpowiedzieć? -Warknął.
-Wtedy cię zabiję. -Powiedziała spokojnym tonem blondynka, jakoby zamordowanie najsilniejszego maga na ziemi było aż tak możliwe. Nie dość, że jego klątwa nie pozwalała mu umrzeć to jeszcze miał słuchać jak niedouczona dziewczyna będzie pomiatała jego zbyt długim życiem? O nie.
-Wiesz, że jestem nieśmiertelny i nic nie jest w stanie mnie zabić prawda? Nikt nie był.
-W takim razie ja będę pierwsza. A teraz odpowiedz mi na pytanie, dlaczego naopowiadałeś Grayowi, że jest potworem?! -Krzyknęła, kiedy próbowała uderzyć chłopaka w policzek nagle zabolała ją ręka. Spojrzała na twarz usatysfakcjonowanego maga by po chwili znów zerknąć na lekko zaczerwienioną dłoń.
-Taki miałem kaprys. Nie próbuj mnie ranić, nie uda Ci się to.
-Owszem uda, Zerefie. Posiadam moc, która powinna wystarczyć abyś zniknął z powierzchni ziemi. -Powiedziała z przekonaniem w głosie. Jej karmelowe oczy pokryła powaga, a postura zmieniła się na waleczną jednakże wszystko to było nader zbyteczne. Dragneel zaśmiał się pod nosem i spojrzał na dziewczynę z pogardą.
-Szkoda, że to ja dałem Ci tę moc. A teraz atakuj, chcę zobaczyć czy pół klucza jest w stanie mnie poskromić. -Wyciągnął ręce do przodu, jego źrenice znów stały się czerwone, zachwiał się lekko i wypluł stóżkę szkarłatnej mazi.
-Jak to dałeś?! -Krzyknęła odskakując od niego dwa,trzy metry w tył. Nie mogła poskładać myśli, na wieść o tym że może być potworem stworzonym przez Zerefa. To wszystko co powiedział było wręcz absurdalne.
-Normalnie, a teraz pokaż na co cię stać! -Zebrana wokół niego czarna aura zebrała się w jedno miejsce i przybierając postać kuli rzuciła się na blondynkę, ta skupiła w sobie moc której już tak dawno nie mogła użyć i aktywowała klucz.
Czarnoczerwony długi jak u krokodyla ogon, łuski pod oczami, na udach oraz ramionach; pazury na dłoniach, białe tęczówki oraz długie czerwone włosy -tak właśnie wyglądała Magini Gwiezdnych Duchów.
-Nie pokażę, dopóki nie odpowiesz mi na wszystkie pytania. -Ustała w swojej nowej formie na jednej z połamanych kolumien i pozwoliła aby wiatr którego dotąd nie mogła poczuć oplótł jej ciało przyjemnym chłodnym powietrzem.
-Gdybyś nie spotkała mojego brata, pewnie zginęłabyś szybciej. -Podniósł lekko konciki swych ust i ni robiąc żadnego zbędnego kroku do przodu czy też w tył złączył swoje dłonie i wypowiedział zaklęcie. Czarna mgła otoczyła maginię i przyśpieszając tępo zaczęła lekko przecinać jej ciało.
Blondynka próbowała nie krzyczeć, jednakże tak bardzo bolały ją ataki Zerefa że zaczęła krzyczeć w niebogłosy, co chyba spodobało się mordercy prawda?
Ni stąd ni zowąd pojawiła się algowłosa dziewczyna, która z płaczem przyjrzała się makabrycznej akcji.
-Pnącza! -Krzyknęła zamieniając swoje ciało w ziemię którą otoczyła ciało blondynki skazując się na niewyobrażalny ból. Magini nie czując żadnego bólu otworzyła swoje zamknięte wcześniej oczy i próbowała się rozejrzeć. Dopiero kiedy mgła przestała atakować, a zmaterializowane ciało Ellie opadło na ziemię zrozumiała co się stało. Szybko złapała ją za ramiona i lekko nią potrząsnęła.
-Ellie! Ellie, obudź się! -Nieskazitelna łza spłynęła z jej czerwonego policzka, za który złapała po chwili dziewczynka i otworzyła oczy do połowy lekko się uśmiechając.
-Żyj Lucy, nie będę zatrzymywać cię przy sobie. Żyj..żyj tak jak chcesz, razem ze swoją rodziną...-Wypowiadając te słowa zamknęła oczy, a delikatna dłoń osunęła się z twarzy blondynki i opadła na ziemię. Heartfilia spojrzała na uśmiechniętą twarz siostry i rozkleiła się. Zaczęła się trząść przecierając dłonią łzy które leciały po mimo ich wycierania.
-Idiotko, jak mogłaś się poświęcić? -Uśmiechnęła się przytulając małe ciało Ellie do siebie. Pogłaskała ją po głowie i zupełnie ignorując czarnego maga zaczęła mówić do trupa.
-Przecież, miałaś zostać w domu. Czekając na ojca, ze swoim słodkim uśmiechem....
-Miłość czyni cuda. Ale czasami zdolna jest zapoczątkować katastrofę... -Rzekł czarny mag podchodząc do dwóch dziewczyn. Wyrwał ciało algowłosej i spalił za pomocą swojej mocy.
-Co ty robisz! -Rozpłakała się Heartfilia rzucając się na chłopaka z pięściami, ten idealnie unikał jej solidnie naładowanych magią ataków i czekał, aż skończy jej się moc którą jej ofiarował. A wtedy nie będzie miała nawet najmniejszej szansy aby wygrać z nim ten uroczy pojedynek.
Przedzierając się w tunelu za swoim duchem, blondynka ocierała się o drobne zaś ostre kamyki które trochę poraniły jej ręce, jednakże nie poddawała się -myślała tylko o tym aby dowiedzieć się prawdy na nurtujące ją pytania. Nie chciała umierać, bez uzyskania odpowiedzi. Bardzo dobrze wiedziała, że w trakcie pojedynku który może nastąpić zginie jednakże nie przeszkadzało jej to. Liczyła tylko na odpowiedzi i gwarancję zostawienia jej przyjaciół w spokoju.
-Księżniczko jesteśmy! -Pokojówka szybko zniknęła kiedy jej właścicielka machnęła złotym kluczem panny, w złotej poświacie. Heartfilia powróciła do swojego poprzedniego ubioru i rozejrzała się wokoło. Po przewalane i połamane kolumny w stylu korynckim -na których odpoczywał mech, leżały na śnieżnobiałej lekko zaśmieconej piaskiem podłodze. Brak ścian i sufitu spowodował, że wiatr bezproblemowo mógł poruszać się po pomieszczeniu bez okrycia.
Lekkie dreszcze przerażenia przebiegły po plecach blondynki niczym gepard goniący swą zdobycz, karmelowe oczy przyglądały się wszystkiemu co napotkały, a dłonie zaczęły lekko drżeć i stawały się zimne jak lód.
Nagle zza ledwo stojącej kolumny wyłoniła się postać o krótkich włosach w czarnej szacie z małą małpką na ramieniu. To był on, najpotężniejszy Czarny Mag na ziemi -Zeref.
Dziewczyna nie drgnęła, nie była w stanie ruszyć się chociażby o ten tandetny milimetr. Przełknęła głośno ślinę i jak zawsze w trudnej dla niej sytuacji mała łza spłynęła z jej policzka.
-Lucy Heartfilia, córka Juda & Layli. Moich starych znajomych. Ma była narzeczona... -Zaśmiał się lekko, a jego czarne jak smoła oczy zmieniły kolor na czerwony. Fryzura którą zawsze miał zmieniła się na poszarpane końcówki włosów nienormalnie porozrzucanych na głowie chłopaka.
Blondynka wzdrygnęła się i zrobiła niespodziewany krok do tyłu, po jej minie widać było że się przestraszyła.
-Narzeczona? -Spytała niespodziewania, trzymając ręce za sobą i patrząc się na niego jak normalnego człowieka na ulicy. Wiedziała, że dana persona nie lubi tego uczucia kiedy ktoś patrzy się na niego z pogardą i ze strachem -nie chciała umrzeć tak szybko.
-Szybko się uspokajasz, Lucy. -Powiedział rozkładając ręce z uśmiechem na twarzy. Teraz wyglądało to jak normalna konwersacja dziewczyny oraz cosplayera na jakimś zlocie, jednakże rzeczywistość diametralnie różniła się od takiej sytuacji. Wolała przemilczeć jego słowa.
-Co tutaj robisz, chyba nie planujesz niczego nader szalonego, prawda? -Zapytał z nutką ironii w głosie podchodząc do niej najbliżej jak mógł. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów, a ich oczy zetknęły się.
-Może tak może nie, przyszłam po to abyś odpowiedział mi na kilka pytań. -Powiedziała poważnym tonem puszczając bezwładnie ręce na boki i lekko się uśmiechając w jego stronę. Po zachowaniu Zerefa można było zauważyć, że jest nie tylko zdziwiony ale także usatysfakcjonowany.
Blondynka jest jedną z trzech osób które nie przestraszyło się jego mocy i było w stanie przeprowadzić z nim normalną konwersację.
-A co jeśli nie będę raczył na nie odpowiedzieć? -Warknął.
-Wtedy cię zabiję. -Powiedziała spokojnym tonem blondynka, jakoby zamordowanie najsilniejszego maga na ziemi było aż tak możliwe. Nie dość, że jego klątwa nie pozwalała mu umrzeć to jeszcze miał słuchać jak niedouczona dziewczyna będzie pomiatała jego zbyt długim życiem? O nie.
-Wiesz, że jestem nieśmiertelny i nic nie jest w stanie mnie zabić prawda? Nikt nie był.
-W takim razie ja będę pierwsza. A teraz odpowiedz mi na pytanie, dlaczego naopowiadałeś Grayowi, że jest potworem?! -Krzyknęła, kiedy próbowała uderzyć chłopaka w policzek nagle zabolała ją ręka. Spojrzała na twarz usatysfakcjonowanego maga by po chwili znów zerknąć na lekko zaczerwienioną dłoń.
-Taki miałem kaprys. Nie próbuj mnie ranić, nie uda Ci się to.
-Owszem uda, Zerefie. Posiadam moc, która powinna wystarczyć abyś zniknął z powierzchni ziemi. -Powiedziała z przekonaniem w głosie. Jej karmelowe oczy pokryła powaga, a postura zmieniła się na waleczną jednakże wszystko to było nader zbyteczne. Dragneel zaśmiał się pod nosem i spojrzał na dziewczynę z pogardą.
-Szkoda, że to ja dałem Ci tę moc. A teraz atakuj, chcę zobaczyć czy pół klucza jest w stanie mnie poskromić. -Wyciągnął ręce do przodu, jego źrenice znów stały się czerwone, zachwiał się lekko i wypluł stóżkę szkarłatnej mazi.
-Jak to dałeś?! -Krzyknęła odskakując od niego dwa,trzy metry w tył. Nie mogła poskładać myśli, na wieść o tym że może być potworem stworzonym przez Zerefa. To wszystko co powiedział było wręcz absurdalne.
-Normalnie, a teraz pokaż na co cię stać! -Zebrana wokół niego czarna aura zebrała się w jedno miejsce i przybierając postać kuli rzuciła się na blondynkę, ta skupiła w sobie moc której już tak dawno nie mogła użyć i aktywowała klucz.
Czarnoczerwony długi jak u krokodyla ogon, łuski pod oczami, na udach oraz ramionach; pazury na dłoniach, białe tęczówki oraz długie czerwone włosy -tak właśnie wyglądała Magini Gwiezdnych Duchów.
-Gdybyś nie spotkała mojego brata, pewnie zginęłabyś szybciej. -Podniósł lekko konciki swych ust i ni robiąc żadnego zbędnego kroku do przodu czy też w tył złączył swoje dłonie i wypowiedział zaklęcie. Czarna mgła otoczyła maginię i przyśpieszając tępo zaczęła lekko przecinać jej ciało.
Blondynka próbowała nie krzyczeć, jednakże tak bardzo bolały ją ataki Zerefa że zaczęła krzyczeć w niebogłosy, co chyba spodobało się mordercy prawda?
Ni stąd ni zowąd pojawiła się algowłosa dziewczyna, która z płaczem przyjrzała się makabrycznej akcji.
-Pnącza! -Krzyknęła zamieniając swoje ciało w ziemię którą otoczyła ciało blondynki skazując się na niewyobrażalny ból. Magini nie czując żadnego bólu otworzyła swoje zamknięte wcześniej oczy i próbowała się rozejrzeć. Dopiero kiedy mgła przestała atakować, a zmaterializowane ciało Ellie opadło na ziemię zrozumiała co się stało. Szybko złapała ją za ramiona i lekko nią potrząsnęła.
-Ellie! Ellie, obudź się! -Nieskazitelna łza spłynęła z jej czerwonego policzka, za który złapała po chwili dziewczynka i otworzyła oczy do połowy lekko się uśmiechając.
-Żyj Lucy, nie będę zatrzymywać cię przy sobie. Żyj..żyj tak jak chcesz, razem ze swoją rodziną...-Wypowiadając te słowa zamknęła oczy, a delikatna dłoń osunęła się z twarzy blondynki i opadła na ziemię. Heartfilia spojrzała na uśmiechniętą twarz siostry i rozkleiła się. Zaczęła się trząść przecierając dłonią łzy które leciały po mimo ich wycierania.
-Idiotko, jak mogłaś się poświęcić? -Uśmiechnęła się przytulając małe ciało Ellie do siebie. Pogłaskała ją po głowie i zupełnie ignorując czarnego maga zaczęła mówić do trupa.
-Przecież, miałaś zostać w domu. Czekając na ojca, ze swoim słodkim uśmiechem....
-Miłość czyni cuda. Ale czasami zdolna jest zapoczątkować katastrofę... -Rzekł czarny mag podchodząc do dwóch dziewczyn. Wyrwał ciało algowłosej i spalił za pomocą swojej mocy.
-Co ty robisz! -Rozpłakała się Heartfilia rzucając się na chłopaka z pięściami, ten idealnie unikał jej solidnie naładowanych magią ataków i czekał, aż skończy jej się moc którą jej ofiarował. A wtedy nie będzie miała nawet najmniejszej szansy aby wygrać z nim ten uroczy pojedynek.
Tymczasem Natsu wraz z przyjaciółmi biegli na północ podążając za węchem Salamandra, Gajeela i Naomi. Cała grupa przyjaciół chciała odnaleźć swoją towarzyszkę i wrócić z nią do gildii, chcieli znów cieszyć się jej obecnością, pragnęli przywrócić upragniony spokój i radość na twarzy Dragneela.
-Kogoś wyczułam! -Krzyknęła niespodziewanie różowowłosa zatrzymując się, przed upadkiem została ocalona przez Gajeela który ze standardowym "Gihi" uśmiechnął się do niej.
Tytania zatrzymała resztę grupy magów i zapytała:
-Gdzie jest? -Swoim morderczym wzrokiem rozejrzała się po krzakach i różnorodnych drzewach.
-Juvia się boi. -Wodna magini zaczęła drżeć, czuła że osoba która tutaj jest jest jej bardzo bliska i nie myliła się. Opadła na kolana kiedy tylko ujrzała wyłaniającą się męską postać zza krzaków.
-Gray..-Powiedział Natsu patrząc na nędzny wyraz twarzy Fullbustera, który jakoś nie rwał się do uścisków czy też herbatek przy których mogli porozmawiać jak normalni ludzie.
O nie nie, rzucił się na pana pięknego inaczej ze swoim lodowym ostrzem krzycząc:
-Obiecałem, że zginiesz!
----------------------
Przepraszam, że rozdział publikował się ponad dwa tygodnie ale weny totalnie nie miałam. Przestałam oglądać animca Fairy Tail jak i czytać mangę więc nie chciało mi się pisać. Jednakże, zmusiłam się do włączenia Ost z tego anime i wciągnęło mnie jak zawsze więc wena nadzwyczajnie przybyła. Mam nadzieję, że tym rozdziałem zaspokoję wasze umysły chociaż na tydzień.
Powodzenia w nauce myśki! ~Rose_Phantomhive
Przepraszam, że rozdział publikował się ponad dwa tygodnie ale weny totalnie nie miałam. Przestałam oglądać animca Fairy Tail jak i czytać mangę więc nie chciało mi się pisać. Jednakże, zmusiłam się do włączenia Ost z tego anime i wciągnęło mnie jak zawsze więc wena nadzwyczajnie przybyła. Mam nadzieję, że tym rozdziałem zaspokoję wasze umysły chociaż na tydzień.
Powodzenia w nauce myśki! ~Rose_Phantomhive
Sugoi *o* rozdział śpoczko piszęna telefonie więc komentarz będzie kurtki ;_; grey przylazł z krzaków hyhy. Lucy nie. gin pokonaj zefera!! ;_;. pozdrawiam i Życzę weny . - Akai
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :D
OdpowiedzUsuńTeraz mam mieszane uczucia....chce, aby Lucy umarła, a zarazem nie chce, bo jestem ciekawa reakcji innych, jakby się dowiedzieli, że ona skopała tyłek wielkiemu Zerefowi XD
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
W końcu ktoś kto myśli tak jak ja! Domi! Już z niecierpliwością czekałam na koma od Ciebie tak szczerze mówiąc XDDD
Usuń[BRUTAL SPOILER] ~!!!!!!~
Tak w ogóle to Lucy ma zginąć, ale to nie czas na to.
Agggggwwwwrrrrrrhhhh... *.* Miałam już w zanadrzu przeczytanie twojego bloga, ale jakoś brak czasu i te sprawy xD Teraz jeszcze widzę ten napis na górze.... Lucy zginie ?! Nie :C Scena z zza krzaków mega xD Ale w końcu to Juvia.... Tego człowieka nie ogarniesz xD Wkurza mnie jednak fakt, że Lucy płakusia xD .... Nie ... Nadal nie ogarniam jak możesz ją uśmiercić :<
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na finał :D