sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 6 " Pieczęć "

Po raz kolejny rzuciłem się na przeciwniczkę, ale ona w swój specjalny sposób uniknęła przyjęcia ataku i zniknęła. Mój wyczulony węch nie był w stanie jej wyczuć, jedynie wyczułem strasznie śmierdzący zapach.
-Wyłaź głupia kobieto! Obiecuję, że Cię dorwę!-Wykrzykiwałem jak opętany, ale co miałem zrobić?
Nie mogłem jej zobaczyć, ani wyczuć jej zapachu tak by złapać ją za te włosy i połamać jej kości.
-Ależ ty jesteś nadpobudliwy, chłopcze.-Usłyszałem jej głos, ale moje oczy nadal nie mogły dostrzec jej sylwetki. Nagle jakby z ni kąt pojawiła się przede mną i próbując zadać mi cios w policzek zamarła, złamałem ją za rękę i uśmiechnąłem się szyderczo.
-Jestem jaki?!-Widziałem w jej oczach przerażenie, chyba się nie spodziewała że taki mały chłopczyk jak ja jest w stanie zablokować jej atak. Bądź co bądź nie jest tak szybka jak Laxus, z którym chcę teraz walczyć. Zapaliłem lewą pięść i uderzyłem ją z całej zebranej siły w brzuch kilka razy.
-Wiem, że nie powinno się bić dziewczyn ale taką sukę jak ty z chęcią ubiję jak psa.-Straciłem nad sobą kontrolę, chyba za szybko prawda? Dałem się ponieść emocjom. Tak od kilku dni tracę nad sobą kontrolę, a moja magiczna energia cały czas się powiększa. Nie wiem co się ze mną dzieje i co robię w danym momencie, byłem z tym także u Wendy ale nawet ona choć wielce się starała za nic w świecie nie wiedziała, a raczej nie mogła mi pomóc. Ostatni atak miałem kiedy siedziałem koło łóżka Lucy czekając na jej wybudzenie, brzmi to niedorzecznie ale tak było. Potworne zawroty głowy, dziwna pustka w myślach i żądza krwi.
Chęć mordu przejmuje nade mną kontrolę wtedy kiedy chce, a to wcale mi nie pasuje.
Muszę pozbyć się tych okropnych myśli i powrócić do normalności... .
Chwilę po moich rozmyśleniach moja kontrola powróciła, niestety dziewczyna którą chciałem "ubić", leżała już na ziemi w kałuży krwi. Jedyne co mogłem zrobić to zamknąć jej otwarte oczy, wszystko wyglądało tak strasznie... ściana w szkarłatnej mazi, a o podłodze mogę powiedzieć to samo. Niech to, znowu się nie powstrzymałem. Ruszyłem przed siebie i co jakiś czas wykrzykiwałem imiona moich przyjaciół, którzy pewnie mnie nie słyszeli.

~Mirajane
-Gdzie ja jestem? Naomi! Natsu! Lucy! -Mimo rozglądania się dookoła, nikogo nie byłam w stanie zobaczyć ani usłyszeć. Stałam pomiędzy wilgotnymi ścianami i zastanawiałam się co zrobić.
Nie było innej drogi niż mały korytarz naprzeciw mnie. Nasłuchując głosów ruszyłam przez wejście do labiryntu. Co jakiś czas wykrzykiwałam ich imiona, ale nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć.
Dopiero kiedy przeszły dwa głośne huknięcia oraz dziwny krzyk, zrozumiałam że walczą.
Nie miałam wyczulonego słuchu i węchu jak Smoczy Zabójcy więc musiałam sobie jakoś poradzić, ale jak skoro nie wiem gdzie jestem? Weszłam do małego pomieszczenia, które na ścianach wokoło otoczone było przez zieloną maź. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zobaczyłam nikogo prócz malutkiej dziewczynki opierającej się o ścianę. Długie jak szal krwiste włosy, dłuższa czarno-czerwona suknia z falbankami oraz bose zakrwawione stopy.
Chciałam jej pomóc, choć sama nie wiedziałam jak. Dopiero kiedy do niej podeszłam, zrozumiałam że był to zły pomysł oraz że jest moim małym przeciwnikiem.
Naokoło dziewczynki pojawiła się potężna ciemna poświata, która sama w sobie wydawała się bardzo potężna. Dziecko i już ma tyle magicznej energii?
-Jestem Annie, a moim zadaniem jest pogrzebanie twojej osoby żywcem. -Ona tak na serio chciała mnie zabić? Jeśli tak to muszę uciekać, nie uderzę przecież małej dziewczynki! Odwróciłam się i spojrzałam na drzwi, były zamknięte. Dziewczyna wykorzystała ten fakt i zaatakowała mnie swoją niezwykłą siłą.. dziewczynka atakowała trucizną, którą rozpuściła po całym pokoju. Stałam nad wyraz spokojnie, wiedziałam że trucizna nawet tak silna, mi nie zaszkodzi.
-Co się dzieje, dlaczego trucizna na ciebie nie działa?!-Widać, że była zdziwiona. Myślałam, że Black Blood uznawane za najsilniejszą mroczną gildię będzie miała jakieś dane o używanej przez nas magii, jednak myliłam się.
-Trucizna? To zaledwie deser dla takiego demona jak ja.-Ukazując jej jedną z moich najsilniejszych przejęć, wchłonęłam zieloną jak trawa truciznę. Ona zaś cofnęła się tylko. -Przy moich przyjaciołach staram się hamować, ale kiedy jestem sam na sam mogę użyć pełną moc. To był koniec.

~Naomi
Od kilku minut chodziłam po labiryncie i nadal nie znalazłam ani jednej wskazówki, gdzie jest wyjście oraz gdzie są moi przyjaciele. Bardzo się bałam, w końcu strach przed ciemnością jest u mnie normalnym zjawiskiem. Kilka razy się potknęłam, przez co pobrudziłam moją nową sukienkę którą dostałam od Wendy kilka dni temu. Szłam spokojnym krokiem i co jakiś czas skręcałam w lewą lub prawą uliczkę, mój zmysł słuchu i węchu bardzo się zmienił. Nikogo nie mogłam wyczuć ani też usłyszeć, to pewnie jakieś dziwne zakłócenia.  -Mira san! Lucy san! Natsu san! Słyszy mnie ktoś? -Wykrzykiwałam co jakiś czas, ale nikt mi nie odpowiedział. Kilka godzin chodzenia w te i nazad sprawiło potworne bóle moich nóg jak i rąk. Nie miałam siły by dalej iść, ale kiedy chciałam spokojnie usiąść musiałam przystać do walki. Wysoka kobieta o długich jak nić brązowych włosach stała naprzeciw mnie. Ustawiłam się w pozycji obronnej, lecz ona tylko się zaśmiała. Widać, że nie brała mnie na poważnie. W sumie.. kto by brał jestem w końcu tylko małą dziewczynką, która potyka się o własne nogi. Tylko kiedy przyjdzie do walki potrafi się obronić... choć nie zawsze.
-Mała słodka.. a za razem strasznie irytująca dziewczynka. -Nadęłam policzki.
-Pięść ognistego smoka! -Bez wahania "zapaliłam" swoją pięść i z całych sił uderzyłam w kobietę, która w bardzo szybkim tempie poleciała, dosłownie poleciała na ścianę. -A więc kolejna Smocza Zabójczyni? -Kobieta otrzepała się i z uśmiechem zaatakowała mnie nogą, którą zdążyłam uniknąć. Jednak kolejnego ataku już nie.. uderzyła mnie tak mocno, że aż szkarłatna maź wylewała się z moich ust. -Jak to kolejna? -Mogłam tylko tyle wydusić pomiędzy atakiem, a obroną. Za każdym razem kiedy brązowłosa atakowała, dana część jej ciała zmieniała się w kamienne "coś".
-Pokonałam już wielu Smoczych Zabójców, więc kiedy do nich dołączysz nie będziesz czuła się samotna. -Zaśmiała się, a ja zdarłam jej uśmiech z twarzy używając kolejnego zaklęcia.
-Ryk Ognistego Smoka! -Wiązka ognia przebiła się przez jej ciało i dosłownie je przedziurawiła jak sitko. Ledwo oddychałam, ale wiedziałam że dobrze zrobiłam. Moja magiczna moc spadła praktycznie maksymalnie. Łapiąc się za lewy bok na którym miałam głęboką ranę, ruszyłam przed siebie szybkim krokiem i po raz kolejny wykrzykiwałam imiona moich przyjaciół, którzy pewnie byli daleko ode mnie.

~Lucy
Odsapnęłam chwilę, a kiedy moja magiczna energia zregenerowała się na tyle abym mogła normalnie chodzić po prostu wstałam. Nigdy już nie usłyszałam głosu dziewczyny która grzebała w moich myślach. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do czarnych drzwi ze złotymi klamkami, ciekawe do czego prowadzą. Łapiąc za jedną z nich poczułam ogromny chłód, a za razem dziwną moc.
Zgrabnym ruchem ręki otworzyłam je szeroko i przeszłam na drugą stronę.
Sterta zakurzonych książek, skrzypiąca drewniana podłoga, niszczący się sufit, a na dodatek pełno pajęczyn. Tak to zdecydowanie była wielka biblioteka, tyle że co ona robi w labiryncie?
Było całkiem sporo książek o początku świata, klonowaniu ludzi, albo o dziwnych egzorcyzmach.
Skoro znalazłam się w miejscu w którym napisano takie tematy jak "Magia Przejęcia" albo "Zamiana Duszy", to mogłam znaleźć tutaj także książkę o magii Elementarnego Smoczego Zabójcy i choć trochę się o tym dowiedzieć.
Mijały sekundy, minuty, a nawet godzina.. nadal nie znalazłam NIC na ten temat.
Przekopałam przy tym kilkaset stosów brudnych książek, ale na darmo. Nawet do cholery je poukładałam aby się nie pogubić. Świetnie Lucy, nich Cię zatrudnią na pełen etat a zarobisz na czynsz w mgnieniu oka! Już bardziej się dobić nie mogłam, nie dość że każda nasza misja kończyła się fiaskiem to na dodatek nie miałam z niej pieniędzy na żaden czynsz. Ostatnio nawet musiałam błagać kobietę od której wynajmuję mieszkanie tylko po to, aby dała mi trochę czasu.
Zgodziła się, ale pod jednym warunkiem. Mam jej oddać całkiem sporo kryształów z odsetkami.
Dobijające.. tak potwornie dobijające. Kiedy się już uspokoiłam zaczęłam znowu szukać książki o magicznej mocy którą posiadam, ale jej nie znalazłam. Dobyłam tylko książkę pt. E.N.D .
Chwila moment! Czy to nie jest książka, którą Igneel kazał zdobyć Natsu podczas walki z Mard Geerem?! To jest na pewno ona, czarna okładka z krwistym napisem. Otworzyć ją czy nie? W sumie nie było mowy o tym aby jej nie czytać, o ile mnie pamięć nie myli.
Niepewnie złapałam za sztywną okładkę książki i ją otworzyłam, założyłam także szybko czytające okulary które zawsze mam przy sobie i zaczęłam czytać.
W tej księdze były zawarte jakieś analizy do wskrzeszania człowieka. Mijałam kartki jak szalona ale na każdej z nich były bardzo dziwne napisy, których bez pomocy Levy czy Freeda nie jestem w stanie odczytać. Dotarłam do ostatniej strony... było tam zdjęcie małego chłopczyka i dziewczynki o czarnym kolorze włosów.. w sumie to całe zdjęcie było czarno białe. Był tam tylko podpis ~Moje kochane rodzeństwo... Zeref. O cholera! Najpotężniejszy Czarny Mag ma rodzeństwo?!
-Teraz już znasz prawdę. -Przeszył mnie dreszcz kiedy czarnooki mag położył swoją dłoń na moim ramieniu, jakby mnie pocieszając. Nie byłam w stanie się ruszyć.
-Jja nawet nie rozumiem tych znaków.. nie byłabym w stanie.. -Zaczęłam się jąkać. Ten człowiek był zdolny do wszystkiego. Boję się.
-Spokojnie, wstań. -Powiedział miłym, a zarazem spokojnym głosem. W sumie nawet nie miałam innego wyjścia niż się go posłuchać. Posłusznie wstałam i spuszczając głowę w dół odwróciłam się w jego stronę. Byłam przerażona tym, co ten człowiek nie... raczej potwór może mi zrobić. Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi, że czas się zatrzymał. Po czym to poznałam? Książka która powinna dawno opaść na ziemię niczym kamień, po prostu widniała w powietrzu.
-Nie bój się mnie, nie jestem aż taki straszny. -Zwróciłam uwagę na jego prawą dłoń, pojawiły się na niej bardzo dziwne i nie znane mi dotąd znaki które po chwili dotknęły mojego brzucha pokazując na nim wirujący czarny znak. Co to do cholery ma być?!
-Fujin! * -Coś czerwonego mignęło mi przed oczami.. to były jego oczy. Jego stanowczy wzrok był skupiony na tym co robił, tyle że co on właściwie wyczyniał!? Nie dowiedziałam się, ponieważ w mgnieniu oka straciłam przytomność.
Nawet nie wiedziałam co się dzieje, słyszałam tylko krzyki i wybuchy, co jest potwornym uczuciem.
Obudziłam się i ślamazarnym ruchem ręki przetarłam oczy, po raz kolejny znalazłam się w skrzydle szpitalnym Wendy. Tym razem jej tutaj nie było, po lewej stronie na łóżkach leżeli kolejno Natsu, Mirajane i Naomi. Co się stało? Wszyscy byli strasznie poobijani, nawet Stratuss która z nas wszystkich była najsilniejsza. Podciągnęłam koszulkę do góry i spojrzałam przerażonym wzrokiem na brzuch, nadal były na nim te znaki których nie znałam. Chciałam dowiedzieć się co i jak, ale nie mogłam się ruszyć. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że moja lewa noga została potwornie zmiażdżona, to aż cud że jeszcze ją mam. Nie miałam pojęcia co robić, powoli usiadłam na łóżku i spojrzałam na Dragneel'a. Był ciężko poobijany, nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Jego prawa ręka wyglądała okropnie, cała opuchnięta i czerwona. Lekko nawet szkarłatna maź skapywała na i tak już zabrudzoną pościel. Pragnęłam sobie przypomnieć co się stało, ale na nic.
-Lucy przypomnij sobie!-Bez celu obijałam głową o ręce, nadal nic. Pamiętałam tylko o tej cholernej pieczęci na moim brzuchu, nie wiedziałam z kąt się pojawiła i jaki jest cel w jej posiadaniu?
Nagle coś dziwnego stało się Salamandrowi, zakrztusił się.. własną krwią!
-Wendy! Pomocy! Szybko, ratujcie! Natsu.. coś mu się dzieje! -Wykrzykiwałam ze łzami w oczach, cholernie się o niego martwiłam. Bałam się, że coś mu się stanie. Nie chciałam tego. W jednej sekundzie wbiegła mała Marvell i szybko zajęła się chłopakiem o bujnej czuprynie, wyczułam u niej strach i zdenerwowanie. Lekko się przybliżając do łóżka malinowłosego, złapałam go za dłoń.
-Nie opuszczaj mnie Natsu..

2 komentarze:

  1. Jesteś NIESAMOWITA !!!
    W jednym rozdziale pisać z perspektywy prawie każdej postaci, za to należą Ci się co najmniej brawa.
    Całość napisana niesamowicie.
    Idealnie wczułaś się w każdą postać, jej uczucia, sposób myślenia. W
    wielkim zaskoczeniem było na pewno nie tylko dla mnie to co dzieje się z Natsu. Wątek może być naprawdę niesamowity. To jak go poniosło i zamordował tą dziewczynę.
    Do tego jeszcze ta scena z rodzeństwem Zerefa, z księgą E.N.D. Tym wszystkim co się stało i w ogóle.
    Ta pieczęć i to nagłe teleportowanie i uratowanie ich do gildii.
    CAŁOŚĆ jak ZAWSZE jest NIESAMOWITA, NIEBANALNA, PRZEMYŚLANA.
    Po prostu IDEALNA.
    Nie znajdziesz nigdzie lepszej historii o Nalu, ani żadnej lepszej historii o FT. czy ogółem napisanej lepiej historii jakiejkolwiek.
    Kocham to opowiadanie <3
    Dla takich pisarzy jak TY chce się czytać ^^ I czekać na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Która Nienawidzi Głupich Blogów30 czerwca 2015 06:54

    Ciekawy rozdział. Mogłaś napisać z każdej postaci trochę więcej, no ale trudno.
    Jestem potwornie ciekawa o co chodzi z tym wątkiem o traceniu świadomości przez Natsu.
    Nie mam pojęcia co może być jego przyczyną ;;
    Przeraziłam się trochę, czytając o sadyście Natsu na prawdę!
    Dziś przekonałaś mnie, że twój blog potrafi zaskoczyć więc dodaję go do zakładek :)
    Wypatrzyłam kilka błędów, ale co ja Ci będę je wytykać.
    Skupmy się na fabule!
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Proszę o zostawienie chociaż małego komentarza.
Dla Ciebie to zaledwie minutka, dla mnie to sprawdzenie czy moja praca nie idzie na marne. Lubię czytać wasze opinie nawet jeśli czasem mieszają mnie jako autorkę z błotem. Onegai :)

Szablon wykonała Domi L